Katarzyna Czarnecka: – Czy wybory są dla Polaków ważne?
Prof. Jacek Raciborski: – Nieszczególnie. Tylko część społeczeństwa jakoś je przeżywa i ma swoje preferencje, o które jest skłonna się kłócić.
Przecież jesteśmy tacy rozpolitykowani.
W 1995 r. Mirosława Grabowska i Tadeusz Szawiel przeprowadzili badanie, w którym poprosili o odpowiedzi na siedem pytań dotyczących postaw wobec wyborów. Ja je zreplikowałem prawie 15 lat później. Ogląd wyników jest przygnębiający. W połowie lat 90. 67 proc. badanych stwierdziło, że to najlepszy sposób wyłaniania rządzących, ale w 2009 r. już tylko – 55 proc. Obojętność wobec wyborów zadeklarowało odpowiednio 23 i 27 proc. Za stratę czasu i państwowych pieniędzy uznało je 32 i 39 proc. Powszechne jest przekonanie, że są one grą pozorów i mydleniem oczu – tak uważało odpowiednio 40 i 56 proc. W dodatku bardzo liczni byli respondenci, którzy akceptowali sądy sprzeczne – w moim badaniu 39 proc.
Co ta sprzeczność pokazuje?
Olbrzymią niespójność przekonań jednostek, jeśli chodzi o sferę polityki. Brakuje skrystalizowanych postaw. Oczywiście nie jest to tylko nasz problem – pisał o tym już w latach 60. Philip Converse, odwołując się do cyklicznych badań elektoratu amerykańskiego – ale wydaje się, że w Polsce jest szczególnie wielki. Nieliczni obywatele interesują się polityką w sposób systematyczny. Potwierdza się więc i w Polsce stara teza, że gdyby demokracja zależała wyłącznie od kompetencji indywidualnego wyborcy, już dawno by upadła. Jeśli bierzemy pod uwagę oglądanie programów informacyjnych, czytanie gazet czy rozmawianie o polityce, to mamy nie więcej niż 30 proc. zainteresowanych. I od początku transformacji ich nie przybyło.