Kolor martwego kota, czyli czy ciekawość to rzeczywiście pierwszy stopień do piekła
Postęp czy katastrofa
Artykuł ukazał się w „Ja My Oni” tom 35. „Alfabet człowieka przyzwoitego”. Poradnik dostępny w Polityce Cyfrowej i w naszym sklepie internetowym.
***
Wiedziona ciekawością Pandora, pomimo boskiego zakazu, otworzyła szkatułę, uwalniając uosabiające zło jadowite węże i pająki. Biblijna Ewa zerwała jabłko z drzewa poznania, skazując siebie i Adama na wygnanie z raju. Przez wiele stuleci ta ludzka skłonność postrzegana była jako intelektualna i moralna skaza. „Choroba ciekawości – pisał żyjący na przełomie IV i V w. Augustyn z Hippony – pcha nas, byśmy starali się poznać tajemnice natury, nawet te, które są poza naszym rozumieniem, o których wiedza na nic nam się nie zda i o których człowiek nie powinien nic wiedzieć”.
Kiedy rodzice zbywają dzieci, bo chcą poznać zakończenie oglądanego filmu, albo kiedy człowiek nie może skupić się na pracy, bo wygrywa przymus sprawdzania wyniku meczu – ciekawość trudno uznać za pożyteczną. Może przejawiać się rozdrażnieniem, gdy brakuje zaspokajających ją informacji, albo nerwowym oczekiwaniem na przyszłe zdarzenia. Czasami przybiera postać niemiłego innym wścibstwa lub tzw. FOMO (ang. fear of missing out), czyli lęku przed pominięciem ważnych wiadomości, skłaniającego wiele osób do kompulsywnego zerkania na ekrany smartfonów. Jednak ciekawość, jak wszystko na tym świecie, poza ciemną stroną ma i jasną. Pozbawieni jej ludzie zapewne wciąż zamieszkiwaliby sawanny – jeśli w ogóle przetrwaliby do współczesności.