Słuchać lewej nogi
Lepiej rozwijać talenty czy uczyć się tego, czego się nie potrafi?
Finał Copa del Rey w 2015 r. FC Barcelona mierzy się z Athletic Bilbao. Lionel Messi dostaje podanie w okolicy połowy boiska. Przez chwilę pozostaje bez ruchu, aby błyskawicznie wyprowadzić zuchwały atak. Nie daje najmniejszych szans próbującym go zatrzymać siedmiu rywalom i podejmuje nieintuicyjną decyzję: strzela na bliższy słupek. Pokonuje bramkarza. Drybling rozpoczął od lewej nogi, z której też wyprowadził zwycięskie uderzenie na bramkę. Podczas widowiskowej akcji piłkę kopnął 19 razy. Zaledwie dwa razy dotknął jej prawą nogą.
Messi to piłkarz ekstremalnie lewonożny: podania, dryblingi, strzały, wślizgi – wyprowadza z niej wszystkie zagrania (generalna proporcja to w jego wypadku 10:1 na korzyść lewej kończyny; przy czym ta wiedza na nic zdaje się rywalom – i tak ogrywa ich koncertowo). Messi ma naturalne predyspozycje do grania lewą nogą, jednak zamiast usilnie trenować prawą, postawił wszystko na tę jedną kartę. Wypracował ogromną siłę, szybkość i precyzję. Coś, co mogło być postrzegane jako ograniczenie, stało się jego kartą przetargową. To zresztą nie jedyny kłopot, którym chłopak wywodzący się z portowego miasteczka Rosario w Argentynie się nie przejął. Już jako dzieciak był bardzo szybki. Gdy grał w piłkę, mijał wszystkich chłopców z drużyny przeciwnej niczym rakieta. Przykuło to uwagę skautów z FC Barcelony i gdy miał 13 lat, zabrali go do swojej legendarnej szkółki piłkarskiej La Masia. Ku ich zmartwieniu okazało się, że ciało młodego piłkarza za nic nie chciało dorównać rozmiarem jego talentowi. Nie pomógł nawet hormon wzrostu. Leo pozostał chudy i niskopienny – zatrzymał się na skromnym 1,70 m. Ale tak wzmocnił swoje naturalne atuty, że słabości przestały mieć znaczenie.
Wyższość pały nad piątką
Istnieją dwa konkurencyjne podejścia do rozwoju.