Ten dzień zawdzięczamy prof. Philipowi Zimbardo. Któregoś roku zaproponował swoim studentom ze Stanford University, aby 7 stycznia przyszli na uczelnię w dziwacznych strojach i zachowywali się jak odmieńcy. Zrobił zresztą to samo.
Jaka jest definicja dziwaka? To człowiek o upodobaniach i przyzwyczajeniach, które są na tyle nietypowe, że u innych budzą zdumienie. Historia uczy jednak, że często idą w parze z geniuszem. Jak u niżej wymienionych.
Dla przyjemności
Ludwig van Beethoven (1770–1827) bez przerwy się mył. I notorycznie zalewał podłogę. Sekretarz, uczeń i totumfacki przez ostatnie 10 lat życia genialnego kompozytora Anton Schindler w biografii Beethovena napisał: „Stawał w negliżu przed umywalką i nucąc, polewał ręce wodą z dzbana. Czasami mruczał głośno, czasami ściszał i podnosił głos. Potem kroczył po pokoju, przewracając oczami lub wpatrując się w jakiś punkt, coś zapisywał, a następnie kontynuował polewanie wodą i głośno śpiewał. Były to chwile głębokiej medytacji, do których nikt nie mógł mieć zastrzeżeń ze względu na dwie przykre konsekwencje. Po pierwsze, gdy służący wybuchali śmiechem, mistrz bardzo się denerwował i wyzywał ich, jeszcze bardziej narażając się na pośmiewisko. Po drugie, dochodziło do konfliktu z właścicielem mieszkania, bo woda, która rozlewała się po łazience, przeciekała przez podłogę. Z tego powodu Beethoven nie był chętnie widzianym najemcą. Podłoga w jego pokoju musiała być pokryta smołą, by nie dochodziło do przecieków”.
Søren Kierkegaard (1813–55) miał kolekcję co najmniej 50 zestawów filiżanek i spodków do kawy. Mason Currey w książce „Codzienne rytuały. Jak pracują wielkie umysły” opisał, jak wyglądał jego dzień. „Zwykle pracował rano, w południe udawał się na długi spacer po Kopenhadze, po czym wracał do domu i pisał aż do wieczora.