Wydaje się, że krytycy chłopskości w Polce i Polaku przyjmują milcząco, że ten chłop to skamielina jakaś, coś trwale w nas tkwiącego w niezmienionej od folwarku postaci. Tymczasem nasze chłopskie wyposażenie wcale skamieliną nie jest (przekonująco pisała na ten temat Joanna Podgórska w POLITYCE 33/18). Od trzydziestu niemal lat kształtuje się polska wersja kultury konsumpcji, w ramach której pojawiły się nowe potrzeby, wzory estetyczne i pozycje ekonomiczno-społeczne.
Za sprawą wszystkich tych czynników tkwiący w nas dzisiaj chłop to w istocie postchłop, chłop-transformers – przepoczwarzony w nowych okolicznościach techno-społecznych. Nasza zaś nowa naszość to zestaw takich praktyk kulturowych i takich zbiorowych cech, które co prawda mają swe źródło w chłopskości, ale po zderzeniu ze współczesnością przybrały inne oblicze.
Zanim zabiorą się Państwo za dalszą lekturę, garść przestróg. Otóż nie jest to bajka z narzuconym morałem – sami zdecydujcie o plusie czy minusie przy każdej z cech czy praktyk, która się tu pojawi. Nie jest to tekst napisany ani z lewej, ani z prawej strony. Nie jest też symetryczny (w tym nowomodnym symetrii znaczeniu). Nie wpisuje się w niedobrą, bo dzielącą Polki i Polaków, dyskusję na temat podziału Polski na tę discopolową i ludową, i na tę zmodernizowaną i „europejską”. Niechże konserwatyści nie dostrzegą w nim ataku na przymiotów pełen polski lud. Niechaj liberałowie nie odczytują go jako zestawu dowodów na niemądrość elektoratu. I niechaj nowa lewica nie czyta go jako kolejnego biadolenia, w którym strofuje się polską klasę ludową za jej zaściankowość i za disco polo, a ta – obrażona – w odwecie za to strofowanie głosuje na przymilające się do niej populistyczne partie.