O Polityce

Schronisko w Radysach to nie wyjątek

Z wielką ulgą i zarazem nadzieją przyjęłam informację o wejściu (17 czerwca) prokuratora, policji oraz organizacji prozwierzęcych do schroniska w Radysach. Śledzę relacje i z całego serca popieram interwencję. Poczytuję ją jako symbol zmian, nie zaś jednostkowy przypadek zamknięcia dramatycznie źle prowadzonej placówki. Przy okazji dyskusji o Radysach wskazywany jest problem szerszej, społecznej odpowiedzialności za panującą tam sytuację. Padają pytania o nadzór wójtów i starostów gmin, którzy przez lata podpisywali umowy współpracy ze schroniskiem; o urzędników tychże gmin, którzy powinni kontrolować placówki sprawujące opiekę nad powierzonymi im zwierzętami z terenu swojej gminy; o lekarzy weterynarii opiekujących się psami w Radysach. Czy wójt gminy Biała Piska wiedział o tym bezprawiu? Dlaczego prokuratorzy, mimo stwierdzenia wielu nieprawidłowości, umarzali śledztwa?

Wierzę, że nagłośnienie skandalicznej sytuacji w Radysach zainicjuje kolejne batalie o los zwierząt. Jednocześnie nie wierzę, aby ludzie, którzy latami współpracowali z tym schroniskiem, nagle zaczęli odpowiedzialnie dbać o zwierzęta: zapobiegać bezdomności, prowadzić świadomą politykę budowania społecznej odpowiedzialności za nie. Szlachetne porywy serca pozostaną tylko porywami, jeżeli nie pociągną za sobą zmian w prawie. Schroniska dla zwierząt nie mogą być przedsiębiorstwami, gdyż te z samej definicji nastawione są na zysk. W takim wypadku dobrostan zwierząt uzależniony jest wyłącznie od poczucia przyzwoitości właściciela, siły wolontariatu, odpowiedzialności lokalnych władz.

Jako wolontariuszka w schronisku dla bezdomnych psów chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami i spostrzeżeniami.

Polityka 31.2020 (3272) z dnia 28.07.2020; Do i od redakcji; s. 83
Reklama