Dziś nie jest już tak pewne, czy wojna trzydziestoletnia była jednym długotrwałym konfliktem czy ciągiem różnych, o różnym charakterze i w różnych sprawach: o emancypację czeskich stanów, o wypchnięcie protestantów z Rzeszy przez katolickiego cesarza, o nowy układ mocarstw w Europie Środkowej? Jedno zdaje się pewne: to, co zaczęło się 1618 r. w Pradze, a zakończyło w 1648 r. pokojem westfalskim, odcisnęło się piętnem na historii Europy aż po dzień dzisiejszy. Taka jest teza Herfrieda Münklera, autora 900-stronicowej pracy „Wojna trzydziestoletnia. Europejska katastrofa. Niemiecka trauma 1618–1648” (2017 r.). Ten głośny dziś w Niemczech historyk zwraca uwagę, że nie tylko dwie wojny światowe łączy się już w „drugą wojnę trzydziestoletnią” lat 1914–45, ale także dzisiejsze konflikty wokół Syrii, Jemenu, Libii oraz północnej i subsaharyjskiej Afryki składają się na „trzecią wojnę trzydziestoletnią”.
Wojna trzydziestoletnia
W 1618 r. protestanckie czeskie stany zbuntowały się przeciwko katolickim Habsburgom. Mimo pozornych sukcesów i rzekomego wsparcia ze strony protestanckich książąt Rzeszy, a na gębę także Holendrów i króla angielskiego, Czesi zostali pozostawieni sami sobie i w 1620 r. zostali rozgromieni pod Białą Górą. Przywódców buntu wymordowano. A tysiące protestantów wyemigrowało z kraju – w tym bracia czescy ze słynnym pedagogiem Amosem Komeńskim – do Rzeczpospolitej.
Na tym wojenny epizod mógłby się zakończyć, gdyby cesarz i wspierana przez papieża i Hiszpanię katolicka Liga nie uznali, że nadarza się świetna okazja do cofnięcia zawartego w 1555 r. w Rzeszy pokoju religijnego i wzięcia pod but protestantów. W 1625 r. cesarscy żołnierze pod dowództwem wybitnych wodzów Johana Tilly’ego i Albrechta Wallensteina ruszyli na północ, pustosząc protestanckie tereny aż po Bałtyk.