Zagarnięcie Pomorza Gdańskiego i innych ziem polskich przez Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie spowodowało, iż stosunek Polaków do niego był nacechowany przez wieki wrogością. Jednak negatywne wyobrażenie o zakonie rycerskim, z racji czarnych krzyży na białych płaszczach nazywanym krzyżackim, kultywowano tylko na ziemiach północnych. Jedynie tam polskie triumfy upamiętniano np. rocznicowymi medalami. W publicystyce politycznej i dziełach literackich od XVI w. polscy autorzy coraz rzadziej odwoływali się do zmagań z zakonem. Również Niemcy zupełnie przestali się interesować jego dziejami oraz spuścizną. Radykalna zmiana nastąpiła w czasie wojen napoleońskich. Fala nastrojów antyfrancuskich zaowocowała modą na poszukiwanie w przeszłości powodów do dumy jednoczącej naród niemiecki. Niosący chrześcijańską cywilizację na Wschód krzyżacy okazali się mitem, jakiego potrzebowano – zwłaszcza w Prusach. Na zlecenie króla Fryderyka Wilhelma III w 1813 r. architekt Karl Friedri Schinkel zaprojektował, nadawany za męstwo na polu walki, Krzyż Żelazny. Był on wzorowany na krzyżu z płaszczy zakonnych rycerzy. Trzy lata później powołano w Prusach komitet odbudowy zamku w Malborku. Odtąd w niemieckiej historiografii i publicystyce gloryfikowano krzyżaków, a władcy Prus uznali się za ich spadkobierców.
To doskonale współgrało z polską pamięcią historyczną. Nastąpiło w niej w XIX w. zlanie się krzyżaków z Prusakami. Tych pierwszych przerobiono na diabolicznego wroga, którego udało się jednak pokonać. Motyw ten był obecny w dziełach największych twórców kultury, poczynając od Adama Mickiewicza i jego „Konrada Wallenroda”, a kończąc na obrazach Matejki i „Krzyżakach” Henryka Sienkiewicza. Całemu społeczeństwu przywrócono pamięć o wielkim triumfie polsko-litewskiego oręża pod Grunwaldem.