Negatywne stereotypy o krajach i ludach ościennych były w obiegu już w starożytności, a potem w średniowieczu we wszystkich krajach Europy. Ilustrowały przekonanie, że bliższa koszula ciała, co moje to moje, gdzie indziej może dobrze, ale w domu najlepiej. Zwrot polnische Wirtschaft (w starszej wersji pisane także Wirthschaft) nie należy jednak do takich stereotypów, jak np. gallo crocitanti Jana Kochanowskiego – odpowiedź Francuzowi kraczącemu. Nie był też – wbrew twierdzeniom nacjonalistycznej publicystyki niemieckiej, aż po okupacyjną „Krakauer Zeitung” z jesieni 1939 r. – używany już w XVII czy nawet XVI w.
Ten stygmatyzujący Polskę i Polaków zwrot ma ojców i metrykę. 7 grudnia 1784 r. Jerzy Forster, badacz i podróżnik, informował z Wilna wierzyciela: „O polnische Wirtschaft, o niepisanym brudzie, lenistwie, opilstwie i niezdatności całej służby… o niezdarności rzemieślników, ich niesłychanie kiepskiej robocie, wreszcie o zadowoleniu Polaczków [Polaken] z własnego bagienka, a także z ich przywiązania do rodzimych zwyczajów nie chcę pisać już nic więcej, aby nie przedłużać tego listu”. Ale pisał. I to wiele razy, widząc w Polsce „mieszaninę sarmackiego i niemal nowozelandzkiego prostactwa z przesadną francuską elegancją”.
Niemniej to nie Forster wymyślił zwrot polnische Wirtschaft. Po pierwszym rozbiorze w 1772 r. był w obiegu wśród pruskich urzędników, tłumaczących w raportach, dlaczego nie są w stanie ściągać takich podatków, jakich oczekuje Berlin. Ale Forster w swoich listach rozprowadził go po Niemczech. Był synem pastora z Żuław wiślanych. Opłynął z Jamesem Cookiem cały świat. Stanisław Poniatowski pozyskał go na wykładowcę. Po drodze cesarz Józef II chciał go podkupić, dziwiąc się, że modny reporter nie chce zostać w Wiedniu.