W odróżnieniu od efektownych w 2014 r. obchodów 25-lecia polskiego Okrągłego Stołu i otwarcia muru berlińskiego, setna rocznica wydarzeń z 1918 r. Niemcom i Polakom nie udała się. Było nieco dobrej woli. Ale na przeszkodzie stanęła zarówno przeciwstawna logika wydarzeń sprzed stu lat, jak i obecne kłopoty z wzajemnymi stosunkami. Jeśli prezydent Frank-Walter Steinmeier – zapraszając swego odpowiednika do Berlina, by świętować 100-lecie Niepodległej – chciał dać pozytywny znak, to musiał przyglądać się, jak jego plan obraca się w gruzy. Powodów do kwaśnych min było niemało: prezydent Andrzej Duda z irytacją reagował na pytania o praworządność w Polsce; publiczność nieprzychylnymi pomrukami kwitowała jego wynurzenia o kryzysie Unii Europejskiej; zaś wysoce kontrowersyjny temat gazociągu Nord Stream 2 zdominował dyskusje ekspertów.
Wkrótce potem w Warszawie kanclerz Angela Merkel musiała czuć niewypowiadane głośno pytanie o to, jakie Niemcy, jaką Europę i jakie polsko-niemieckie sąsiedztwo pozostawi swoim następcom? I nawet jeśli jej polscy rozmówcy oficjalnie nie poruszali kwestii niemieckich reparacji wojennych, to jednak prezydent Duda kilka dni wcześniej potwierdził niemieckim mediom, że to sprawa otwarta, a więc faktycznie nadal obciąża stosunki polsko-niemieckie. A to niejedyna kłoda na wspólnej drodze. Jest jeszcze to zdjęcie, na którym Angela Merkel, po szczycie syryjskim, trzyma się za ręce z Władimirem Putinem i Recepem Tayyip Erdoğanem. Prezydent Duda umieścił je na Twitterze z szyderczym komentarzem „urocze”. W Polsce kontakty Berlina z Moskwą wciąż są traktowane podejrzliwie.
Skąd ta zapaść?
Jak to się stało, że partnerstwo między Polską a Niemcami – jeszcze niedawno uznawane za strategiczne – tak szybko stało się nieme?