„Nie można ich nadmiernie naciskać”
Renesansowy wzrost roli artystów
Pozycja społeczna. „Jestem największym pechowcem!” – napisał Michał Anioł w liście do ojca w 1506 r. Odpowiedzialny za wydobycie i wyładowanie marmuru transportowanego na łodziach Tybrem do Rzymu, artysta załamał się, gdy rzeka wylała, zatapiając bezcenne kamienne bloki i o miesiące opóźniając rozpoczęcie pracy nad nagrobkiem papieża Juliusza II. Ta frustracja, jedna z wielu towarzyszących pracy Michała Anioła nad tym zleceniem, ukazuje, od jak wielu czynników zależna była codzienność nawet największych twórców doby renesansu. Niezależnie od tego, czy artysta prowadził dużą pracownię czy mały wysoce wyspecjalizowany warsztat, czy działał na dworze księcia czy podróżował od jednej pracowni do drugiej jako najemny asystent, musiał negocjować zapisywane w kontraktach ustalenia, dotyczące zakupu i transportu materiałów oraz wiążących terminów realizacji dzieła. Oczywiście charakter tych negocjacji znacząco różnił się w zależności od pozycji zatrudnionego specjalisty.
Począwszy od XII w., pozycja artystów stopniowo wzrastała. Początkowo zrzeszające ich cechy nadzorowały wykonanie zleconych prac, a wszelkie odstępstwa od tradycji i reguł cechowych były karane jako zagrażające autorytetowi środowiska. Jednak z czasem coraz mniejszy nacisk kładziono na techniczną zręczność, a poczęto dostrzegać znaczenie myśli twórczej, inwencji. Przemiany rzemieślnika w artystę trwały kilkaset lat. Renesansowi teoretycy sztuki, podążając śladami myślicieli antycznych, by podnieść status sztuk plastycznych, używali analogii do filozofii czy poezji. Postulowali, by artysta posiadł biegłość w gramatyce, geometrii, arytmetyce, filozofii, historii, medycynie, anatomii, a nawet astrologii. W rzeczywistości jednak większość twórców kończyła formalną edukację w momencie przyjęcia do pracowni mistrza, czyli nawet w wieku siedmiu lat, jak w przypadku Andrei del Sarto.