Grunt pod reformację. W XV i na początku XVI w. społeczeństwo Europy Zachodniej było schrystianizowane, ale trudno określić, jak głęboko. Współczesny francuski historyk Kościoła Pierre Pierrard w „Historii Kościoła katolickiego” zauważa, że jeśli chodzi o ludność wiejską, to wciąż pozostawała ona pod wpływem „animizmu, zaklinania i stosowania magii oraz czarów”. Z kolei „wielu księży żyje w konkubinacie, albo prowadząc rozwiązłe życie, albo mieszkając razem z kobietą, a ich dzieci służą im do mszy, a nawet zostają spadkobiercami”. Jednak, zdaniem Pierrarda, to nie konkubinat popchnął część duchownych w objęcia reformacji, lecz raczej ich niskie wykształcenie, brak gorliwości, bierność. Dotyczyło to także dostojników kościelnych, choć byli też biskupi pobożni, wykształceni i przykładni. Za to zabrakło przykładu z samego szczytu Kościoła: papieże renesansu nie podołali ciążącej na nich odpowiedzialności za losy chrześcijaństwa zachodniego.
Podobnie sądził wielki historyk niemiecki Leopold Ranke, który w swych „Dziejach papiestwa XVI–XIX w.” pisze: „Doprawdy nie trzeba było dopiero Lutra, aby w tych wszystkich poczynaniach za czasu papieża Aleksandra VI wykryć przeciwieństwo chrześcijaństwa. Już wówczas uskarżano się, że papież toruje drogę Antychrystowi, że zamiast troszczyć się o urzeczywistnienie państwa niebieskiego, zabiega o urzeczywistnienie państwa Szatana”. Papieże czasów renesansu nie dawali wiernym chrześcijańskiego przykładu. Godności kościelne traktowano jak dobra świeckie, które można kupić. Tolerowano odpuszczanie grzechów za pieniądze. „I tak oto – konkluduje Ranke – pośród najbardziej oddanych zwolenników i obrońców papiestwa, a mianowicie wśród mnichów i zakonników żebraczych, wyrósł najśmielszy i najpotężniejszy przeciwnik, z jakim kiedykolwiek zdarzyło się spotkać papiestwu”.