Francji marzy się Neapol. „Nasi włoscy władcy, zanim doświadczyli ciosów wojen ultramontańskich, sądzili, że wystarczy, by władca potrafił wymyślić odpowiedź ciętą, napisać piękny list, wykazywać się bystrością i dowcipem, uknuć oszustwo, ozdobić klejnotami, mieć wokół siebie rozpustników, (...) chcieć, by słowa władcy traktowano jak wyrocznię. Z tego powodu w 1494 r. nastał ogromny strach”. Tak Niccolò Machiavelli w dziele „O sztuce wojny” opisał nieudolność władzy we włoskich państewkach w przeddzień inwazji wojsk francuskich w 1494 r.
U źródeł konfliktu militarnego leżały pretensje władców Francji do tronu neapolitańskiego. Karol VIII z dynastii Walezjuszy rościł sobie doń prawa, ponieważ był spokrewniony z Andegawenami, którzy panowali tam przed laty. Po śmierci władającego Neapolem Ferranda z dynastii aragońskiej, uległszy namowom księcia Mediolanu Lodovico Sforzy, francuski monarcha zdecydował się rozstrzygnąć spór siłą.
Atrakcyjność ziem włoskich, słynnych swą przeszłością i blaskiem kultury, okazała się magnesem, któremu nie sposób było się przeciwstawić. Opływająca w bogactwa Italia sprawiała wrażenie łatwego łupu. Wojująca przez dziesiątki lat z Anglikami szlachta francuska tęsknie wypatrywała kolejnej awantury, na której można by zyskać sławę i majątek. W rozpoczęciu wojny swój udział miały także cechy charakteru Karola VIII. „Mało wykształcony, wypowiadający się z trudem król (...) karmił się romansami rycerskimi i łatwo dał się wciągnąć w przedsięwzięcie, ku któremu skłaniała go namiętność do przygód bohaterskich” – tak badacz Roger Doucet opisał monarchę w „Historii Francji”.
Inwazja. W chwili, gdy Karol VIII wprawił w ruch francuską machinę wojenną, sytuacja polityczna Italii wydawała się nierozerwalnym splotem przeciwstawnych interesów oraz dziedziczonej z pokolenia na pokolenie wrogości między tamtejszymi dynastiami.