Transmutacja i ofiara z krwi. U podstaw alchemii leży przekonanie, że człowiek może zapanować nad naturą, materią i czasem, dlatego jej adept był jednocześnie uzdrowicielem, naukowcem i poszukującym nieśmiertelności magiem. Choć praktyki alchemiczne znało wiele zaawansowanych cywilizacji świata, nie wszędzie miały takie samo oblicze. I tak praktyczni Chińczycy skupiali się na szukaniu eliksirów życia, podczas gdy Europejczycy stawiali sobie za cel transmutację metali w złoto. Swój ostatni wiek chwały alchemia przeżyła w okresie renesansu, zanim, pozbawiana ezoterycznej warstwy, zaczęła zamieniać się w naukę, stając się elementem takich dziedzin, jak chemia, fizyka, medycyna, farmacja czy psychologia.
Filozof kultury Mircea Eliade uważał, że alchemia narodziła się w momencie, gdy człowiek nauczył się wytapiać z rud metale. Znajomość technologii połączył z wiarą, że metale tysiące lat dojrzewają w ziemi matce, a doskonałą i ostateczną formą wszystkich z nich jest złoto. Przemianę może przyspieszyć właśnie człowiek, który prowadzi do miłosnego zespolenia łączonej z aspektem kobiecym siarki i męskiej rtęci. Transmutację zapewniał ogień. Aby przebiegła bez zarzutu, alchemik akuszer musiał przygotować swe ciało i umysł, złożyć ofiarę z krwi lub życia, co do dziś wzbudza spore emocje, ale potwierdzają teksty i znaleziska np. z klasztoru franciszkanów w Wittenberdze, gdzie w pozostałościach pracowni alchemicznej z XVI w. pośród potłuczonych alembików i kolb był też szkielet psa wciśnięty do garnka.
Kościół za i przeciw. Pierwsze wzmianki o kamieniu filozoficznym pochodzą z I połowy III w. p.n.e., gdy nad Nilem rządzili Grecy. Ptolemeusz II Filadelfos, założyciel Akademii Aleksandryjskiej, osobiście wspierał te ezoteryczno-naukowe poszukiwania.