Po pokoju toruńskim
Pokój toruński zawarty w 1411 r. nie doprowadził do stabilizacji sytuacji w tzw. Młodej Europie, co było konsekwencją nie w pełni satysfakcjonujących obie strony zapisów traktatu. Państwo krzyżackie, aczkolwiek militarnie i finansowo osłabione, dzięki swym wpływom oraz tradycyjnej protekcji ze strony Rzeszy i papiestwa odgrywało w dalszym ciągu ważną rolę w tej części kontynentu. Król rzymski i węgierski starał się tę sytuację wykorzystywać również w rozgrywce o pozyskanie poparcia elektorów Rzeszy. Tym bardziej że z Rzeszy płynęły do niego błagalne listy o protekcję dla zakonu przed królem polskim i wielkim księciem litewskim, w których określano zakon jako obrońcę Kościoła rzymskiego i Świętego Cesarstwa.
Zanim ugruntowała się myśl rozstrzygnięcia sporów drogą postępowania polubownego, główne siły prowadziły grę dyplomatyczną, w której dostrzec można wiele zaskakujących posunięć. Perspektywa współpracy z Zygmuntem Luksemburskim nie przeszkadzała np. stronie polskiej w próbach stworzenia koalicji antyzygmuntowskiej. Mogło to być zapewne konsekwencją braku zaufania do rzeczywistych intencji króla rzymskiego i węgierskiego.
Sąd polubowny
Wiosną 1412 r. król polski i wielki mistrz krzyżacki Henryk von Plauen zaakceptowali propozycję rozstrzygnięcia wzajemnych sporów na drodze postępowania polubownego. Pierwszą sposobnością do tego był zjazd w Budzie w maju 1412 r., który został zwołany przez Zygmunta Luksemburskiego w związku z jego uroczystym przejęciem władzy jako króla rzymskiego. Termin sądu polubownego wyznaczono na 5 czerwca.
W cieniu wspaniałych uroczystości w Budzie, na które przybyło kilka tysięcy gości, toczyła się w czerwcu, lipcu i sierpniu 1412 r. rozprawa polubowna Zakonu Krzyżackiego z sąsiadami.