Potrzeba mitu. Przedstawiciele różnych dyscyplin badawczych dawno już porzucili pogląd, że mity i stereotypy to nieweryfikowalne wyobrażenia i opowieści pozostające na antypodach myślenia naukowego. Przyjmuje się, że są nieusuwalną częścią naszej mentalności. Po pierwsze – nadają sens przeszłości. Podświadomie szukamy sensu biografii własnej i naszej zbiorowości. Po drugie – rozstrzygają o tożsamości.
Trudno sobie wyobrazić bycie Polakiem bez choćby deklaratywnej akceptacji mitycznych wyobrażeń o dziejach Polski czasów pierwszych Piastów, zawartych w kronice mistrza Wincentego, czy bycie Ukraińcem bez odwołań do „Powieści minionych lat”. Historię Polski bez mitu Józefa Piłsudskiego, czy dzieje Ukrainy bez mitycznych wyobrażeń o Bohdanie Chmielnickim. Ale stereotypy mogą zamykać nas na innych, wpisywać się w myślenie w kategoriach Swój – Obcy. Powodować, że dialog dotyczący przeszłości staje się trudny. Przykładem choćby mit Orląt Lwowskich, który ciąży na relacjach polsko-ukraińskich. Duża część Polaków nie jest w stanie zaakceptować faktu, że był to bratobójczy konflikt o Lwów, że po drugiej stronie stali Strzelcy Siczowi; większość w ogóle zdaje się nie rozumieć, o co walczyli Ukraińcy.
Przypadek szczególny. W odniesieniu do historii myślenie mityczne jest „przekazem określonych wartości, pragnień i nadziei, mówi nie tyle o tym, co było, ile – jak być powinno” (Jerzy Maternicki). Tak rozumiana przeszłość w obszarze relacji polsko-ukraińskich jest w jakimś sensie szczególnym przypadkiem. Mamy bowiem do czynienia z wyobrażeniami o sąsiadach przez wiele lat zamieszkujących to samo – w sensie geograficznym i do pewnego stopnia mentalnym, bo odwołującym się np.