Piętra wojny. Gdy 30 lat temu Polska uznawała ukraińską niepodległość, przyjęto niepisaną zasadę, że bieżącej agendy politycznej w obustronnych relacjach nie wiąże się z historycznymi rozliczeniami. Biorąc pod uwagę skalę wzajemnych żalów i pretensji wyrastających z trudnej przeszłości, było to posunięcie ze wszech miar słuszne, choć w następnych latach mocno krytykowane przez środowiska kresowo-narodowe. Żądały one, by relacje z ukraińskim państwem uzależnić od uznania przez nie za ludobójstwo antypolskich czystek dokonanych przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię. Jakkolwiek ocenić te oczekiwania, odwoływały się one do prawdziwych, tragicznych wydarzeń.
W czasie II wojny światowej doszło bowiem do otwartego konfliktu polsko-ukraińskiego. Sprzyjały temu okrucieństwa popełnione podczas sowieckiej (1939–41) i niemieckiej (1941–44) okupacji, mające niszczący wpływ na moralność społeczną. Prowadzone przez Sowietów deportacje z jednej strony, a nazistowska polityka zagłady Żydów z drugiej pokazały, iż jest możliwe usuwanie dużych grup ludności w sposób absolutny. Rodziło to pokusę dokonania radykalnych rozstrzygnięć, tym bardziej że zarówno Polacy, jak i Ukraińcy poważnie liczyli się z możliwością powtórki z lat 1918–19 i koniecznością stoczenia kolejnej wojny. Na przełomie 1942/43 r. kierownictwo frakcji OUN-Bandery zaleciło utworzenie oddziałów partyzanckich, nazwanych później Ukraińską Powstańczą Armią. Postanowiono przystąpić do wojny partyzanckiej z niemiecką okupacyjną administracją i sowiecką partyzantką, a jednocześnie, nie czekając na koniec wojny, zawczasu usunąć Polaków z wszystkich ziem uznawanych za ukraińskie.
Wojenna doktryna „antypolskiej akcji”.