Niestabilny układ. Przypomnijmy polityczny kontekst wybuchu wojny: II Rzesza, gdzie na tronie zasiadał niezbyt zrównoważony emocjonalnie Wilhelm II, zapomniała o bismarckowskim podejściu do polityki zagranicznej, zaczęła rozpychać się łokciami w Europie i koloniach. Z sojuszu trzech cesarzy zostali wypchnięci Rosjanie i w sposób naturalny stworzyło się przymierze Niemiec i Austro-Węgier. Francja, dysząca chęcią rewanżu za 1870 r. i odebrania Alzacji oraz Lotaryngii, szybko wyciągnęła rękę ku rządzonej despotyczną ręką Rosji. Nie było to łatwe dla elit politycznych znad Sekwany, no ale państwa mają interesy, a nie przyjaciół. Najpóźniej do Ententy dołączyli Brytyjczycy. Na początku XX w., po brutalnej wojnie przeciwko Burom, nie cieszyli się oni przesadną popularnością, z Francuzami i Rosjanami dzieliły ich sprawy kolonialne, mimo wszystko strach przed Niemcami był silniejszy.
W początkach XX w. antagonizmy zaczęły bardzo szybko narastać. Dwa bardzo poważne kryzysy (marokański i czarnogórski) nie doprowadziły jednak do wybuchu wojny powszechnej, niemniej podniosły temperaturę stosunków między dwoma przymierzami. Oczekiwano wielkiego kataklizmu, który miał oczyścić atmosferę, co w pewnym sensie było samospełniającą się przepowiednią. To dlatego zabójstwo austriackiego arcyksięcia w Sarajewie, w sumie mało znaczące, wyzwoliło tak wielkie siły i Europa poszła na wojnę.
Przyszła wojna. Konfliktem znajdującym wielkie odbicie w ówczesnej prasie wojskowej była wojna rosyjsko-japońska (1904–05). Okazało się, że zwycięstwo odniosła strona prowadząca cały czas operacje ofensywne. Japończycy działali agresywnie, starając się wyjść na flankę przeciwnika i pobić go w walnej bitwie. Mimo że armia rosyjska nie została zniszczona, to w końcu Rosjanie podjęli rozmowy pokojowe.