Ostrożność przemyśleń. „Nie mogłem nie dostrzegać, jak dalece historia naznaczyła życie w Siedmiogrodzie – jej skutki napotykałem na każdym kroku – ale moje ostrożne przemyślenia na ten temat cechuje w pełni uzasadniona nieśmiałość” – pisał brytyjski pisarz Patrick Leigh Fermor w liście do również brytyjskiego pisarza i podróżnika Xana Fieldienga (tłum. Dorota Kozińska, Ewa Karasińska). Słowa te zanotował w 1986 r., komentując swoją podróż sprzed przeszło pół wieku. W ciągu tych kilkudziesięciu lat Siedmiogród kilkukrotnie zmieniał przynależność państwową, ale i kształt całej środkowo-wschodniej Europy uległ całkowitemu przeobrażeniu. Ostrożność przemyśleń wydawała się więc – i nadal wydaje! – jak najbardziej na miejscu.
Mówimy wszak o regionie wyjątkowo zróżnicowanym pod względem etnicznym i religijnym, w którym nie ma jednej wspólnej pamięci o przeszłości. Inną historię opowiadają prawosławni i greckokatoliccy Rumuni, inną węgierscy katolicy i kalwini, jeszcze inaczej potomkowie protestanckich Sasów. Swoje historie dopisują spadkobiercy rzymskokatolickich Seklerów i liczni w tym regionie Romowie. Dla jednych historia zaczyna się przed dwoma tysiącami lat i była spisywana w ludowej łacinie, inni fundament swojej zaczęli budować tysiąc lat później, opowiadając o niej w języku, którego nie rozumiał żaden z sąsiadów. Pisano ją na wiele sposobów, a w różnych okresach także pod dyktando zewnętrznych potęg – osmańskiej Turcji, habsburskiej Austrii i Związku Sowieckiego. Dziś region ten, jako część Rumunii, należy do europejskiej rodziny i wydaje się, że nareszcie wszyscy mogą otwarcie opowiadać o swojej przeszłości, niezależnie od tego, czy posługują się rumuńskim, węgierskim czy niemieckim.