Aleksandra Żeromska przyznaje, że miała dużo szczęścia – spokojne dzieciństwo, przestrzeń do marzeń, do rozwijania wyobraźni. Przez kilka lat namiętnie grała w szachy. Dzięki częstym wyjazdom do dziadków odkryła moc, jaką można czerpać z natury. Z uważnością kontynuuje podróż wgłąb siebie i stara się nie ścigać z czasem. Pomaga jej w tym mentalność ludzi z południa Europy, wśród których zamieszkała.
Kiedy poczułaś się w pełni projektantką?
To stało się na finiszu studiów w Lozannie. Sprowokowały mnie one do zadawania pytań: co mam do powiedzenia; czy mój głos będzie słyszalny; wreszcie – co chcę osiągnąć, korzystając z wolności twórczej, bezcennej w tym zawodzie.
Co więc kierowało Tobą, gdy wymyślałaś porcelanowe „Kawki”? To Twoja praca dyplomowa, zmaterializowana przez hiszpańską markę Lladró.
Chciałam zwrócić uwagę na magię rytuału, który jest wpisany w obcowanie z takimi obiektami, jak serwis do kawy czy herbaty. Korzystając z „Kawek”, angażujemy wszystkie pięć zmysłów, dzięki czemu możemy skupić się na danej chwili, być w pełni obecni, a to wcale nie zdarza się tak często. Badania pokazują, że większość czasu spędzamy na wspomnieniach, albo wybiegamy myślami w przyszłość. Wierzę, że przedmioty z osobowością, nawet cichą, są zdolne wywołać jakieś emocje, uśmiech. Sprawiają, że chcemy się zatrzymać. Kontakt ze sztuką potrafi wiele zmienić w człowieku.
Kiedy zobaczyłam zdjęcia „Kawek”, pamięć podsunęła mi poetyckie ilustracje do „Ptasiego radia” Tuwima, mojej ulubionej książeczki z dzieciństwa. A całe dekady ich nie wspominałam!
Bardzo miło to słyszeć. Właśnie tak miały działać „Kawki”.