Podczas gdy u nas rządząca do niedawna koalicja ugrzęzła w piachu, między innymi z lęku przed forsownym marszem Polski do Europy, to sama Europa nabrała wigoru. W UE nareszcie toczy się spór nie o rozmiary bananów, lecz o ostateczny kształt i duszę tej europejskiej Rzeczypospolitej, która – zgodnie z wizją Joschki Fischera – w wieku XXI będzie federacją ponad trzydziestu „stanów”. Ze wspólną walutą, wspólną polityką zagraniczną, być może też z wyłanianym w powszechnych wyborach prezydentem Europy. Jej państwa członkowskie nie będą już ani narodowe, ani suwerenne w tradycyjnym znaczeniu.
W minionym tygodniu OPZZ zorganizował przed urzędami wojewódzkimi kilkanaście pikiet pod hasłem „Dzień walki z bezrobociem”. Były transparenty, przemówienia i słuszne, acz nierealne postulaty. W tym samym czasie w Warszawie odbywały się obrady czterech zespołów Komisji Trójstronnej ds. Społeczno-Gospodarczych, które mają przygotować choćby zarys porozumienia społeczno-rządowego i stworzyć ramy dla merytorycznej dyskusji w Sejmie o polskim rynku pracy. Na tych spotkaniach przedstawicieli OPZZ jednak nie było. A od samego skandowania haseł niewiele się zmieni.
Brak na spotkaniu gnieźnieńskim prezydentów Czech i Ukrainy pozostawił wyraźną szczerbę na obchodach tysiąclecia synodu gnieźnieńskiego i spotkania Ottona III z Bolesławem Chrobrym u grobu św. Wojciecha. Prezydent Kuczma zamiast do Gniezna pojechał na miejsce katastrofy górniczej, a prezydent Havel jest chory. Niemniej brak akurat tych obu szefów państw tak w katedrze gnieźnieńskiej, jak i w czasie debaty telewizyjnej prezydentów symbolicznie pokazał, że konstrukcja jednoczącej się Europy wciąż jeszcze jest chybotliwa, a siły wyższe mogą pokrzyżować to, co zaplanują ludzie.
Na przełomie X i XI wieku dobiegał kresu długotrwały i niełatwy proces kształtowania się Europy. Nie mam tu, rzecz jasna, na myśli pojęcia czysto geograficznego, lecz jego głębszy sens kulturowy. Ten proces przygotowywał się przez długie wieki historii antycznej, dokonywał – z różną intensywnością, zahamowaniami, nawet regresami – przez kolejne stulecia ery chrześcijańskiej. Co nie oznacza, że był aprobowany, a nawet postrzegany przez ludzi mu współczesnych.
Dziś Jörg Haider, a kto jutro? Czy sukces austriackich wolnościowców wyzwoli efekt domina w polityce europejskiej? Narodowi populiści zacierają ręce. Przyczółki populistów powstały także na gruzach realnego socjalizmu.
Na progu XXI wieku Europa jest w jakiejś dziwacznej schizofrenii. Z jednej strony jednoczy się i homogenizuje, z drugiej wciąż pielęgnuje autyzm kultur narodowych.
Języki mają swoją historię i choć wydaje się, że we współczesnej Europie mapa języków narodowych została już ustalona, to wedle niektórych prognoz z istniejących obecnie 6 tys. szansę przetrwania do końca XXI wieku ma zaledwie dziesiąta ich część. Skoro języki są śmiertelne, to zasadne jest pytanie, czy język polski przetrwa presję integracji. Około roku 1000 Polacy i Czesi mogli zapewne porozumieć się bez żadnego kłopotu; jeszcze nie tak dawno powiadano, że Słowianie zawsze mogą się porozumieć między sobą po niemiecku (die allgemeine slawische Sprache). Teraz też można postawić pytanie, czy pod koniec przyszłego stulecia Polacy i Czesi będą ze sobą rozmawiali po angielsku, a może nawet tym językiem będą porozumiewać się we własnym kraju.
Duża część Szkotów, Katalończyków, większość Kosowian, Baskowie i Umberto Bossi z północy Włoch chcieliby mieć własne państwa. W Europie działa kilka silnych ruchów separatystycznych. Co nimi kieruje? Jak pogodzić separację, a nawet izolację - z integralnością państwa i z integracją kontynentu?
Trzy filmy powstałe w Europie weszły na nasze ekrany: "Idioci" pochodzą z Danii, "Wieczność i jeden dzień" z Grecji, autorem trzeciego - "Czarny kot, biały kot", jest Jugosłowianin, który posłużył się ekipą ze swojego kraju, ale przy pomocy produkcji francuskiej.
Co teraz będziemy robić w Europie? Czy Polska będzie koniem trojańskim Ameryki, tak jak były nim Niemcy w epoce kanclerzy Schmidta i Kohla, czy raczej pozostanie przy swym "trójkącie weimarskim" z Francją i Niemcami?