Państwowa Komisja Wyborcza podała wyniki wyborów do Sejmu i Senatu. Wybory wygrywa PiS, do Sejmu wchodzą Koalicja Obywatelska, SLD, PSL z Kukiz ’15 oraz Konfederacja.
W „najważniejszych wyborach od 30 lat” żadne ze startujących ugrupowań nie uzyskało wyniku ani „według swoich nadziei”, ani „według obaw”. Sondażowy rozkład głosów da się opisać kilkoma sprzecznymi zdaniami.
W Sejmie wybranym przez kobiety PiS nie miałby większości, a Konfederacji nie byłoby wcale. PiS poparła wieś i wyborcy 50+, Koalicję Obywatelską – metropolie i menedżerowie.
Między populistyczną prawicą a opozycją demokratyczną padł remis, głosy prawie idealnie rozłożyły się pół na pół. Polska jest głęboko podzielona, ale nie jest pisowska.
Jarosław Kaczyński proponował wybór między „Polską plus” i „Polską minus”, Grzegorz Schetyna namawiał do głosowania na demokrację, a Lewica zapowiedziała 37 projektów ustaw.
PiS może liczyć na 47 proc. głosów, Koalicja Obywatelska – 28, Lewica – 13, PSL-Kukiz – 6, a Konfederacja – 5. Takie wyniki dają partii Jarosława Kaczyńskiego komfortową większość ponad 250 mandatów w Sejmie.
Czy Małgorzata Kidawa-Błońska będzie miała więcej głosów niż Jarosław Kaczyński? Czy frekwencja przekroczy 55 proc.? To tylko dwa z 20 pytań w konkursie dla Czytelników. Do wygrania cyfrowe abonamenty tygodnika „Polityka” i Polityki Insight.
Bochniarz, Janik, Łapiński i Piskorski odpowiedzą na pytania o wybory. Jak ostatnie cztery lata i kampania zmieniły polską politykę? Co będzie się działo po głosowaniu? Dyskusja już w czwartek 10 października w redakcji tygodnika „Polityka”.
PiS zrobił wszystko, by „zamordować” na wsi ludowców. Tymczasem bolesny cios otrzymał od kandydatów na posłów z Konfederacji. To oni ujawnili nagranie, na którym minister Ardanowski stwierdza wprost, że Polska może stracić fundusze unijne na modernizację gospodarstw, bo ARiMR działa fatalnie i w ogóle nie rozpatruje wniosków o ich przyznanie.
Wszystkie partie rozdają gotówkę: rodzinom z dziećmi, młodym, pracującym, emerytom. Nieliczne pokazują, skąd ją wezmą. Wątłe są też pomysły, jak na te transfery ma zarobić gospodarka. Zanosi się na to, że możemy mieć w portfelu więcej, ale kupimy za to dużo mniej niż teraz.