Komitetów wystawiających listy w całej Polsce jest sześć. Jedynkę wylosowała Konfederacja, czyli koalicja skrajnie prawicowych ugrupowań, z Januszem Korwin-Mikkem, Kają Godek i Grzegorzem Braunem. Druga jest Wiosna Roberta Biedronia, trzecia Koalicja Europejska. Tuż za nią – PiS, piąta – Lewica Razem, szósty – Kukiz ’15. Dalsze numery (7–10) dostały komitety startujące tylko lokalnie, jak choćby Polska Fair Play Roberta Gwiazdowskiego, z numerem siedem.
Czytaj też: Europosłowie o swoich zarobkach, sukcesach i znajomości języków
Jak w teleturnieju
Ceremonia przypomina teleturniej z lat 90. Za stołem siedzi sześcioro przedstawicieli PKW, przed nimi szklane bańki z plastikowymi kulkami jak z jajek niespodzianek. Znajdujące się w „jajkach” numery losują dla poszczególnych komitetów przypadkowe, wskazane przez przewodniczącego komisji osoby z sali. I tak np. numer czwarty dla PiS wylosował Marcin Kierwiński, szef sztabu Koalicji Europejskiej.
– Tak jak pani zapowiadałem, dostaliśmy jedynkę! Może nam to dodać nawet 1 pkt proc. głosów – komentował dla „Polityki” pełnomocnik wyborczy koalicji Witold Tumanowicz.
Jego podejście jest nieco zbyt optymistyczne. W tych wyborach numer odegra mniejszą rolę niż choćby w głosowaniu samorządowym w 2014 r., gdy wyborcy zaznaczali swoich kandydatów w tzw. książeczce. Wówczas pierwszy PSL otrzymał zaskakująco dobry wynik 23 proc. W nadchodzących eurowyborach kandydaci wszystkich komitetów zmieszczą się na kartce. Dzięki temu numer jeden aż tak się nie wyróżni.
Czytaj także: Eurosceptycy nie podbiją Brukseli po wyborach
Lepsza trójka czy czwórka?
Z numeru trzy dosyć zadowolony był Kierwiński. – Najważniejsze, że jesteśmy przed PiS, w wyborach będzie tak samo – mówił nam po losowaniu. Trochę mniej entuzjastyczny był pełnomocnik wyborczy PiS Krzysztof Sobolewski – liczył na piątkę, która według niego dobrze by zagrała z przedstawioną na początku kampanii „piątką Kaczyńskiego”.
Na numer sześć narzekał nasz rozmówca z Kukiz ’15: – Nie dość, że jedynkę dostali nasi główni konkurenci, czyli Konfederacja, to jeszcze tuż za nami jest Polska Fair Play, która też nam zabiera głosy. Numer na liście to zresztą niejedyne zmartwienie ugrupowania, które w kampanii jest praktycznie niewidoczne, a w sondażach dogania go koalicja Korwin-Mikkego.
Czytaj też: Aleksander Smolar o tym jak nas (nie) zmieniła Unia
Teraz czas na billboardy
Losowanie rozpocznie kolejny etap kampanii – część komitetów wstrzymywała się do tego momentu z drukiem billboardów, żeby potem nie musieć wieszać ich na nowo już z numerami. Tak było w przypadku Konfederacji, która zapowiada, że w nadchodzącym tygodniu plakaty z jej kandydatami pojawią się w całej Polsce.
Inaczej jest w PiS, który – jeśli chodzi o billboardy – na razie jest najbardziej widoczny, przynajmniej w Warszawie i na Mazowszu. – Nie przejmowaliśmy się numerami i wyszliśmy już z plakatami – mówi „Polityce” Sobolewski. – Numery dodamy przy okazji drugiego etapu kampanii billboardowej, na dwa tygodnie przed wyborami – dodaje.
Z pewnością po wylosowaniu numerów kampania wszystkich partii wyjdzie na ulice i każdy obywatel już będzie mógł zauważyć, że nadchodzą wybory.
Czytaj też: Sondaż „Polityki” o rządzących i rządzonych