Takiej obfitości celebrytów w jednym obrazie kino chyba nie widziało.
Po dwuletniej przerwie wymuszonej lockdownem na Croisette wróciło życie. Nietypowo, bo w lipcu i z dwumiesięcznym opóźnieniem, we wtorek rusza największa, długo oczekiwana 74. edycja festiwalu, bez którego branża filmowa przypominała jedynie swój cień.
„Wyspa psów”, nowa kukiełkowa animacja Wesa Andersona, zabiera widzów na wycieczkę do Japonii. Nie tej prawdziwej, ale zbudowanej z fragmentów popkulturowej wyobraźni. Czy wypada w taki sposób mówić o innej kulturze?
Autor zręcznie w zgodzie ze swoją wizją kina wpisuje historię rebelii przeciwko złej władzy i grożącej światu katastrofie ekologicznej w kontekst Dalekiego Wschodu.
Choć jest świrem, eskapistą i odludkiem kina, nie tworzy samotnie. Przeciwnie – geniusz reżyserski Wesa Andersona ma wsparcie w wyjątkowo oddanej drużynie.
Największą przyjemność z oglądania tej surrealistycznej komedii odczują kinofile dobrze zaznajomieni z klimatem złotej epoki Hollywoodu.
Błyskotliwy, najlepszy w dorobku Andersona film, wywołujący śmiech, łzy, wzruszenie i głęboki podziw.