Dziesięć lat temu POLITYKA świętowała swoje 50. urodziny. Były obchody, ukazały się teksty wspomnieniowe, powstała nawet książka, która opowiadała historię tygodnika i ludzi z nim związanych (Wiesław Władyka, „»Polityka« i jej ludzie”, Warszawa 2007; tytuł nawiązywał do książki Michała Radgowskiego z 1981 r. „Polityka i jej czasy”). Można sobie przeczytać.
Z dzisiejszej perspektywy tę pierwszą pięćdziesiątkę nawet lepiej widać niż kiedyś. Widać, że POLITYKA była z jednej strony wytworem swoich czasów, a z drugiej, że sama je kształtowała. Czyniła to co tydzień, rok w rok w nieustannym związku z rzeczywistością, która podlegała logice – jak mówiono w redakcji – kolejnych etapów, wymierzanych rytmem historii podręcznikowej. Gdy się pojawiła, akurat zaczynał rządzić Władysław Gomułka, potem, wiadomo, Edward Gierek, okres Solidarności 1980–81 i gen. Wojciech Jaruzelski. Rok 1989 otworzył kolejny etap Polski już niepodległej i demokratycznej, przynależącej w końcu i do NATO, i do Unii Europejskiej. Polska, a wraz z nią POLITYKA, przechodziła transformację i adaptację, wielkie reformy i przemiany, można powiedzieć – wielką rewolucję, choć w tempie i stylu ewolucyjnym, na szczęście. W sumie te 17 lat nowej Polski to wyłanianie się Trzeciej RP, następnie jej dorastanie, aż po egzamin przynajmniej maturalny.
Tamten jubileusz wypadł w momencie, gdy Trzecia RP została zaatakowana przez Czwartą, akurat prezydentem oraz premierem Polski byli bracia bliźniacy, Lech i Jarosław Kaczyńscy. Jakimś może żartem historii jest to, że sześćdziesiątkę przychodzi świętować POLITYCE, gdy Polską rządzi jednoosobowo Jarosław Kaczyński, powracający tak do słów, jak i czynów sprzed 10 lat.
Tak więc historia POLITYKI ściśle wiąże się z dziejami Polski, najpierw w wydaniu PRL, potem Trzeciej RP.