Przeprosiny Lecha Kaczyńskiego z Westerplatte – w Polsce przyjęte z uznaniem nawet przez kręgi wobec prezydenta krytyczne – w Czechach przeszły w zasadzie bez echa. Odniosło się do nich tylko dwóch komentatorów: jeden bardzo zainteresowany wszystkim, co polskie, drugi bardzo ostentacyjnie zbuntowany przeciw tradycyjnemu czeskiemu nacjonalizmowi. Reszta sprawę zbyła milczeniem.
Kilka lat wcześniej ekipa czeskiej TV publicznej zrobiła wywiad z Wojciechem Jaruzelskim o inwazji w 1968 r. Powiedział w nim, że udział wojsk PRL w ataku na Czechosłowację był konieczny, wymagała tego polska racja stanu i że gdyby musiał zrobić to drugi raz, to by to zrobił. Zaraz potem uderzył się jednak w pierś Józefa Becka i ostro potępił agresję 1938 r.
Jeszcze wcześniej, bo gdzieś na początku lat 90., padły przeprosiny Jerzego Urbana. Był to rodzaj happeningu, zorganizowanego przez redaktora naczelnego „NIE” na fali inteligenckiej niechęci do Wałęsy. Z grupą zwolenników chodził po Czeskim Cieszynie i wołał: „Wałęsa, przeproś za Zaolzie!”.
Jest w tym coś bardzo znamiennego dla sposobu, w jaki Polska inteligencja myśli o Czechach, a tym samym o leżącym w granicach Czech Zaolziu. Stereotypy sprawiają, że Czesi wydają się nam tak sympatyczni, a przynajmniej tak nieszkodliwi, że do głowy nie przychodzi nikomu możliwość wyrządzenia komukolwiek krzywdy przez ten naród o gołębich sercach. Jest w tym myśleniu milczące założenie, że to społeczeństwo Szwejków nie jest zdolne do przemocy czy okrucieństwa i jeśli w historii naszego sąsiedztwa były jakieś brutalne epizody, to na ślepo możemy za nie przepraszać, no bo przecież niemożliwe, żeby takich rzeczy dopuścili się Czesi. Aż dziwne, że nikt nie zauważa lekceważenia i aroganckiego paternalizmu, jakim ocieka takie podejście.
Jerzy Urban, Wojciech Jaruzelski, Lech Kaczyński – co mają ze sobą wspólnego? Wszyscy przepraszali Czechów za zajęcie Zaolzia w 1938 r. Mieli szczere chęci, ale też chyba nie znali historii regionu, który, zanim zajęli Polacy, wcześniej anektowali Czesi. O czym mało kto dzisiaj pamięta.
Polityka
40.2009
(2725) z dnia 03.10.2009;
Historia;
s. 73
Reklama