Historia

Ja tu rządzę!

Zabójstwo św. Stanisława na obrazie Jana Matejki Zabójstwo św. Stanisława na obrazie Jana Matejki Wikipedia
Konflikty obecnego prezydenta z premierem to nic nowego. Kłótnie najważniejszych osób w państwie polskim mają bardzo długą tradycję.

Spróbujmy odnieść się do najbardziej znanych i ważkich antagonizmów personalnych w polskiej historii, wynikających w dużej mierze z walk prestiżowych, ambicjonalnych, za którymi kryła się wojna o zakres władzy, kontrolę społeczną, czasem o idee i wartości.

Bolesław vs biskup Stanisław

Pierwszym wielkim konfliktem w obrębie władzy były waśnie pomiędzy królem Bolesławem Śmiałym (Szczodrym) a biskupem krakowskim Stanisławem ze Szczepanowa. Wiele wskazuje, że Stanisław, który dostał inwestyturę z rąk króla, był jego przyjacielem. We wczesnych wiekach średnich tylko taki model zażyłości gwarantował sprawność w zarządzaniu państwem i poddanymi. I nagle coś się zachwiało w tej przyjaźni. Czy chodziło o wywyższenie Gniezna jako metropolii arcybiskupiej, czy może o koronację w 1076 r., kiedy to obaj – król i biskup – stali się pomazańcami Bożymi? To nie był jedynie konflikt władzy świeckiej i duchownej. Na przykład Długosz, idąc za Kadłubkiem, oskarżał Szczodrego o homoseksualizm, ale pisał o tym po 300 latach, więc nie wiemy, czy to prawda.

Konflikt zakończył się wybuchem wściekłych emocji i śmiercią Stanisława. Rzekome rozsiekanie przez króla swego niedawnego przyjaciela przed ołtarzem, podane przez Kadłubka, wskazuje na to, że Mistrz Wincenty, studiujący w Paryżu, uległ raczej wizji męczeństwa Thomasa Becketta. Arcybiskup ten w 1170 r. został na rozkaz króla Henryka II zaszlachtowany przez czterech rycerzy w katedrze w Canterbury. Wincenty z pewnością znał dobrze to wydarzenie.

Władysław II vs Piotr Włostowic

Najważniejszym urzędnikiem za panowania Władysława II Wygnańca (1105–1159) po rozpadzie Polski na dzielnice był palatyn Piotr Włostowic, strażnik „testamentu” Bolesława III Krzywoustego, wuj Władysława II, szwagier wielkiego księcia kijowskiego Wszewołoda Olegowicza z najstarszej dynastii ruskiej Rurykowiczów. Jednakże wpływ na realną władzę miały też kobiety: wdowa po Krzywoustym, Salomea, i żona Władysława II, istna harpia, Agnieszka. „Tym smutniejsze były jego rządy, im więcej się oddawał rozkoszy w objęciach żony” – pisał mistrz Wincenty, przestrzegając pokolenia władców i palatynów: „Niełatwo bowiem panować nad żoną, skoro raz jej pozwoli się zapanować”.

Jednakże najsilniejszą pozycję miał Włostowic, gdyż to on mianował urzędników na terenie całego państwa, we wszystkich dzielnicach. Władysław II musiał się z nim „zaprzyjaźnić”, by utrzymać się na tronie księcia seniora, teoretycznie sprawującego władzę nad swymi braćmi Piastami i schedą po ojcu Krzywoustym. Niemniej jednak pozycja Włostowica i jego genealogia wywoływała podejrzenia księcia co do jego zamiarów, skrzętnie podsycanych przez Agnieszkę Babenberską.

Konflikt narastał, gdyż Władysław oczekiwał od palatyna jasnego opowiedzenia się za nim przeciw książętom juniorom. Czarę goryczy pomiędzy księciem i Włostowicem ponoć przelała znamienna rozmowa na polowaniu o niewierności obu żon – księcia i palatyna, którą przytacza „Kronika o Piotrze Właście”. Czy był to jedynie pretekst do rozprawy – nie wiemy. Władysław zdecydował się rozwiązać konflikt cięciem: Piotr został schwytany we Wrocławiu przez rycerza Dobescha (Dobiesza, Dobka) podczas przygotowań do wesela córki. Władysław skazał go na wyrwanie języka i wypalenie oczu. Jego dobra zostały przejęte przez księcia.

Skąd takie okrucieństwo? Konflikt średniowieczny w obrębie władzy musiał mieć i miał najczęściej drastyczny przebieg. Brak kary zachęcałby innych urzędników do nieposłuszeństwa.

Oleśnicki vs Jagiellonowie

Zbigniew Oleśnicki (1389–1455) zawdzięczał królowi Władysławowi Jagielle wielką karierę. Jednakże doszło do konfliktu, gdy ambitny Oleśnicki otrzymał sakrę biskupią krakowską. Już w roku następnym, 1424, widzimy go w opozycji, w walce o granice własnej diecezji oraz o uznanie tylko elekcyjnych praw do tronu synów Jagiełły. Być może Oleśnicki brał też udział w zmontowaniu oskarżenia królowej Zofii (Sońki) o niewierność małżeńską.

Oleśnicki wyraźnie w tych konfliktach przybierał rolę surowego kontestatora poczynań Jagiełły. Nie omieszkał złajać króla za błędy wojenne i dyplomatyczne w 1431 r.: nie byłoby łupiestw, „gdybyś nie był obiecał i nie zaprosił do tej ziemi, której jesteś królem, wrogich Krzyżaków na spustoszenie i siedząc bezczynnie, gdybyś nie był tracił czasu na obleganie zamku Łucka, bo zamek można było łatwo zdobyć, gdybyś ty nie przeszkadzał”. Biskup krakowski występował też w roli katechety, wypominając królowi podeszły wiek i rychłe stanięcie przed sądem Bożym. Z dość niejasnych przyczyn niedługo przed śmiercią Władysława – Oleśnicki wyjeżdżając na sobór w Bazylei w 1434 r. oskarżył Jagiełłę nie tylko o psucie monety, ale i niemoralne obyczaje: „spędzasz bowiem całą noc na pijaństwie, a osłabiony nim, w dzień śpisz i odpoczywasz”. Przytaczał te słowa Długosz, co jednak kłóci się z innymi przekazami, w których Jagiełło pije jedynie wodę… Oleśnicki jednak tak bardzo wrósł w rolę albo i pychę nauczyciela, że napominał króla, iż jak zajdzie potrzeba, „rózgą apostolską położę kres temu, czego nie mogę zrobić apostolskim napomnieniem”.

Po śmierci Jagiełły i po elekcji oraz koronacji małoletniego Władysława Warneńczyka pozycja Oleśnickiego była już tak wysoka, że to on decydował o sprawach państwa. Nowy konflikt personalny zaczął się, gdy 6 grudnia 1439 r. Oleśnicki przybył na sejm w purpurze kardynała, żądając miejsca przed prymasem. Kolejny król Kazimierz Jagiellończyk poparł jednak arcybiskupa gnieźnieńskiego, co doprowadziło do gwałtownych wystąpień Oleśnickiego przeciw władcy w Nowym Mieście Korczynie na małopolskim zjeździe szlachty. W związku z postulatami przyłączenia Wołynia do Korony dochodziło do gróźb detronizacji władcy, ale król Kazimierz mając za sobą Wielkopolskę i arcybiskupa gnieźnieńskiego Jana ze Sprowy nazwał wprost kardynała „człowiekiem pysznym i swoim wrogiem”. Oleśnicki odpowiedział złośliwościami, popierał roszczenia książąt mazowieckich wobec Litwy i jako biskup diecezji nie zezwolił arcybiskupowi gnieźnieńskiemu na udzielenie ślubu królowi Kazimierzowi z Elżbietą Habsburżanką w 1454 r. w katedrze krakowskiej.

Zygmunt III vs Jan Zamoyski

Zygmunt III Waza, po kądzieli Jagiellon, polską koronę w 1588 r. w dużej mierze zawdzięczał kanclerzowi i hetmanowi Janowi Zamoyskiemu. Tymczasem wcześniej Zamoyski, u boku Stefana Batorego poprzez małżeństwo z siostrzenicą króla Gryzeldą, był szykowany do roli władcy. Sprawa nie jest do końca wyjaśniona, jednakże Zamoyski nie miał większych szans na koronę również dlatego, że przyczynił się do wydania wyroku śmierci na magnata Samuela Zborowskiego. Usiłował więc Zamoyski nadal odgrywać rolę wicekróla przy młodym, nieśmiałym Zygmuncie. Oficjalnie współpraca układała się pomyślnie. Z czasem jednak, początkowo podskórnie, narastał konflikt. Aż doszło do wybuchu. Poszło o nominację forytowanego przez Zamoyskiego Piotra Tylickiego na godność podkanclerza koronnego. Król, wbrew ustaleniom, mianował referendarza koronnego Jana Tarnowskiego.

Zamoyski odebrał to jak policzek: oświadczył, że odtąd nie będzie wierzył Zygmuntowi. Na sejmie jesiennym 1590 r. młody król zdecydował się wreszcie na swoisty bunt wobec wszechwładnego kanclerza: „Królem jestem polskim i nie mam ochoty ani nie mogę dzielić z kimkolwiek władzy królewskiej” – oświadczył. Na co Zamoyski: „Królem zostałeś wybrany przez Polaków, a nie tyranem!”. W odpowiedzi Waza zerwał się z tronu ze słowami „dłużej dumy tego człowieka nie mam znosić zamiaru!”. Po czym szarpiąc rękojeść rapieru w otoczeniu senatorów opuścił Salę Senatorską.

Konflikt miał ogromne znaczenie, gdyż kryła się w nim nie tylko walka o zakres władzy i wpływów, ale o wartości związane z majestatem króla. Władca uosabiał powagę i siłę Rzeczpospolitej i naruszać ją oznaczało osłabianie państwa. Jednocześnie Zamoyski, widząc zakusy Wazy i jego politykę wiązania się z Habsburgami, miał rację, gdy mówił, że „członkami a nie posesją (własnością – JB) Waszej Królewskiej Mości jesteśmy”. Linia konfliktu zaczęła biec przez kwestie podstawowe: król chciał wzmocnienia swej władzy, co Zamojski i jego stronnicy odczytywali jako dążenie do absolutum dominium. Wolę zginąć w obronie demokracji szlacheckiej – wołał na sejmie w marcu 1605 r. Zamoyski – niż „status et flos iste libertatis [stan i kwiat tej wolności]… odmienić”. Po czym wyjechał, lekceważąc króla i dalsze obrady; konflikt nie tylko nie został zażegnany, ale zaogniony.

Trzy miesiące później, 3 czerwca, Zamoyski zmarł w Zamościu. Jednakże jego mowa sejmowa stała się testamentem politycznym dla ludzi, którzy w rok później podniosą groźny rokosz przeciw Zygmuntowi Wazie. Miał on podłoże polityczne, religijne, ekonomiczne, ale nie sposób zapomnieć też o sporach obyczajowych (oskarżenia króla o sodomię, czyli gejostwo) czy prestiżowych, takich jak spór o noszenie baldachimu nad głową kardynała Bernarda Maciejowskiego.

Osobowość władcy bowiem zawsze miała ogromne znaczenie w tworzeniu konfliktów. Na przykład za czasów panowania syna Zygmunta III, przystępnego i rycerskiego Władysława IV Wazy, konfliktów personalnych w obrębie władzy było bardzo mało. Obawiano się jedynie, by król nie wplątał Polski w wielką wojnę z Turcją; jednakże strofowanie przez niego senatorów nigdy nie skończyło się konfliktem i wybuchem buntu. Poddanie się woli króla wynikało z ogromnego autorytetu „rycerskiego, przystępnego pana”, jakim cieszył się Władysław IV. Mit szabelki, z którą narysowano go na pierwszym dziecięcym portrecie, działał na zbiorową wyobraźnię polską przez cały czas jego panowania; a sam Władysław starał się temu mitowi wojowniczego i łaskawego króla sprostać.

Jan Kazimierz vs Janusz Radziwiłł

Jan II Kazimierz Waza zdawał się być przeciwieństwem swego brata Władysława IV. Uchodził za władcę szczególnie chimerycznego i wyniosłego, za czym kryła się jego depresja. Król Francji Ludwik XIV, by pozyskać otoczenie, odkłaniał się i zezwalał na nakrycie głowy w swojej obecności; Jan Kazimierz nie czynił tego nigdy. Gesty zawsze wiele znaczą, bo obnażają osobowość; więc uparty król wszedł szybko w groźny konflikt, także z bardziej realistycznymi politykami. Nie chcąc zrzec się korony szwedzkiej, którą i tak posiadał tylko w tytulaturze, wplątywał Polskę w wojnę z potęgą szwedzką, podczas gdy Polskę zewsząd gnębiły wojny. W tym czasie opozycja zawiązała spisek antykrólewski – na czele z litewskim magnatem Januszem Radziwiłłem i marszałkiem koronnym Jerzym Lubomirskim – który zmierzał do detronizacji nieobliczalnego króla.

Chorobliwie ambitny i pyszny magnat litewski, jakim był Radziwiłł, poczuł się obrażony, gdy nie otrzymał wakującej buławy hetmana wielkiego litewskiego. Wakowała też długo buława koronna, gdyż Jan Kazimierz orzekł, że jako naczelny dowódca nie musi rozdawać hetmaństw, co wyglądało na złośliwość. Zerwanie sejmu jednym głosem posła upickiego Władysława Sicińskiego w 1652 r. przypisuje się więc Radziwiłłowi, który w ten sposób ostrzegł króla, do czego może się posunąć, jeśli nie otrzyma buławy. Konflikt przybrał charakter prestiżowy: król obu buław „oddać nie tylko nie chciał, ale nie mógł. Mianowanie bowiem hetmanów wielkich w sytuacji, jaka się wytworzyła po powrocie spod Żwańca, oznaczałoby bowiem ukorzenie się majestatu przed opozycją” – ocenia historyk Zbigniew Wójcik.

Rzeczy te działy się, gdy niemal na wszystkich granicach płonęły albo miały zapłonąć wojny. Obie strony, zaplątane w beznadziejny spór, pchały państwo w otchłań groźnego kryzysu. A Jan Kazimierz zdawał to sobie lekceważyć. W marcu 1655 r. na radzie senatorów, w której uczestniczył Opaliński, gdy wojna wisiała w powietrzu, król powiedział: „nie taki Szwed straszny, jak go tchórze malują”. Jak mieli się poczuć senatorzy, przestrzegający króla w dobrej wierze?

Skutkiem takiej postawy i pasma nieszczęść wojennych konflikty personalne i polityczne przekształciły się w groźny rokosz Lubomirskiego, zakończony jatką w 1666 r. pod Mątwami. Cena kłótni okazała się bardzo wysoka, wpływając na dalszą anarchizację kraju.

Sobieski vs Jabłonowski

Król, wybrany spośród swoich – a tak się stało w przypadku Jana III Sobieskiego – był szczególnie narażony na uwikłanie w prestiżowe spory ważące na sprawach państwa. Początkowo starosta Stanisław Jabłonowski po abdykacji króla Jana Kazimierza stał po stronie hetmana Jana Sobieskiego i był jego towarzyszem wojennym, odnosząc wiele niezwykłych sukcesów wojskowych. Stał się jednym z kreatorów elekcji Sobieskiego na króla. Ale dawna przyjaźń nie wytrzymała próby czasu. Sobieski jako władca wyczuł w nim rywala do korony, gdy Jabłonowski z końcem 1679 r. jako hetman polny koronny rozdał oficerom 50 tys. talarów z komisji skarbowej lwowskiej. Zostało to (były i inne sprawy) odczytane, jak się okazało całkiem zasadnie, jako francuska próba detronizacji Jana III i osadzenia Jabłonowskiego na tronie polskim. Hetman się wyparł wszystkiego, ale król stracił do niego zaufanie.

Mimo że obaj panowie razem walczyli pod Wiedniem w 1683 r. i król powierzył Jabłonowskiemu nawet naczelne dowództwo w wyprawie na Mołdawię w 1685 r., to hetman „nie wyrzekł się marzeń o koronie po Janie III i skrycie przeciwdziałał jego planom dynastycznym” – jak napisał Tadeusz Nowak. Dopiero kolejna wspólna wyprawa króla i hetmana w 1691 r., z której głównie skorzystała Austria, zbliżyła znów obu panów; wrócili nawet do przyjaźni, tym bardziej że dopadła ich choroba, a król był skonfliktowany także z Pacami i Sapiehami na Litwie. Po śmierci króla, w zamęcie walk wewnętrznych, Jabłonowski nadal marzył o koronie i ożenku z Marysieńką. Pozostała mu jednak do spełnienia jedynie rola wybitnego wodza.

W przededniu rozbiorów absolutyzm nie był w stanie wziąć góry nad oligarchią. Anarchiczne skłonności polskie, wyrosłe na pięknych skądinąd tradycjach demokracji szlacheckiej, zaczęły tworzyć coraz większe konflikty. Zaznaczmy, że podsycane przez obcych: wysłanników króla pruskiego i carycy Katarzyny.

Polityka 9.2010 (2745) z dnia 27.02.2010; Historia; s. 67
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną