Bez względu na to, jak wielką pogardę żywili Helleni do wszystkich, którzy, bojąc się walczyć twarzą w twarz, używali oszczepów, proc i łuków, każdy grecki strateg zdawał sobie sprawę ze znaczenia broni miotających i przewagi, jaką dawał większy zasięg strzału. Łuk kompozytowy (sklejony z kilku warstw różnych materiałów) częściowo rozwiązywał ten problem, lecz nieprzekraczalną granicę możliwości wyznaczała siła ramion strzelca. Rozwiązanie znaleźli nie wojskowi, lecz greccy uczeni.
Zróbmy od razu zastrzeżenie co do nazewnictwa: za Witruwiuszem i jego dziełem „O architekturze ksiąg dziesięć” machinę wyrzucającą strzały nazywamy katapultą, miotającą zaś kamienie – balistą.
Historycy są zgodni, że artyleria mechaniczna narodziła się na Sycylii lub gdzieś w jej pobliżu, na terenie tzw. Wielkiej Grecji. Według relacji Diodora, miała ona powstać w wyniku technicznego współzawodnictwa, do którego zachęcał greckich uczonych szykujący się do wojny z Kartagińczykami tyran Syrakuz Dionizjusz Starszy. Na przełomie V i IV w. p.n.e. w arsenałach Syrakuz powstało wiele machin, będących najpewniej rozwinięciem mechanicznej kuszy, zwanej przez Greków gastraphetes, czyli łuk brzuszny. Jego pierwotna wersja, skonstruowana najprawdopodobniej w ostatnim trzydziestoleciu V w. p.n.e., to broń ręczna, obsługiwana przez jednego strzelca, w której zastosowano genialny w swej prostocie mechanizm (patrz rys. powyżej). Gastrafetes miał nie tylko większy zasięg niż używany przez Greków łuk; jego zaletą było również to, że mógł go używać każdy – nieprzeszkolony piechur (znacznie tańszy od władającego łukiem kreteńskiego najemnika), a nawet kobieta.
Inne, cięższe wersje wyrzutni montowano na drewnianych, obrotowych podstawach, a do naciągania cięciwy używano korby.