Od 1938 r. czułem zbliżającą się wojnę. To wisiało w powietrzu. Na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie była księgarnia wojskowa, a w niej duża mapa. Po zajęciu Sudetów przez Niemców patrzyłem na tę mapę... Jakbyśmy byli w paszczy wroga. 30 sierpnia 1939 r... Mobilizacja! Pożegnałem się z żoną. Pocałowałem syna, spał. Zwróciłem się do żony – pamiętaj, że on to tak jak ja... Syn miał wtedy trzy latka. Teściowa dała mi medalik. Powiedziała, że jak go będę nosił, to nic mi się nie stanie... W nocy z 30 na 31 sierpnia zameldowałem się w Kobryniu.
Pierwszego września bomby spadły na Kobryń. Kilku zabitych, wielu rannych. Wiem już coś o wojnie... Wiem też, że wróciłem pod rozkazy gen. Kleeberga... Zetknąłem się z nim jeszcze w 1930 r. W szkole podchorążych w Grodnie. Nie wiodło mi się tam... W czasie wykładu o karabinie maszynowym dostałem dwójkę u podporucznika Chodakowskiego. Uważałem, że niesłusznie, bo wykład był źle prowadzony. Powiedziałem to otwarcie. Dostałem kilka dwójek z innych przedmiotów. Kwalifikowałem się do wylania z podchorążówki. Tu w moje życie wkracza Kleeberg... Przyjechał na nasze ćwiczenia polowe pod Grodnem. I skutek był taki, że wyraził zdziwienie, iż takich ludzi chcą usuwać z podchorążówki. Zostałem... To mam do zawdzięczenia Kleebergowi, a jednocześnie mam czyste sumienie, że potem go nie zawiodłem, byłem do końca, wytrwałem...
W czasie podchorążówki często widywałem generała. Twarz była przyciągająca, szlachetna, bliska. Ośmielała. To nie była surowość. Taki był właśnie Kleeberg. W czasie kampanii 1939 r. już go nie spotkałem... Czułem jednak jego obecność...
Wielka danina krwi
Moja pierwsza wrześniowa bitwa. Pod Kobryniem... Kompania, którą dowodziłem, toczyła zacięty bój o majątek Gubernia. W ubiegłym wieku był własnością brata Adama Mickiewicza, Aleksandra.