Abraham Lincoln wygrał wybory na prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki w listopadzie 1860 r. Był pierwszym republikaninem na tym stanowisku, ale 150 lat temu oznaczało to coś zupełnie innego niż obecnie. Na ówczesnych republikanów głosowała modernistyczna, uprzemysłowiona Północ, podczas gdy konserwatywne, rolnicze, oparte na niewolnictwie Południe wybierało demokratów. Nie mogąc się pogodzić z wynikiem wyborów, konwencja stanowa Karoliny Południowej ogłosiła w grudniu 1860 r. secesję, czyli wystąpienie z Unii. Do końca stycznia w jej ślady poszło 10 stanów, które w lutym powołały nowe państwo – Skonfederowane Stany Ameryki. Wybuchła trwająca pięć lat wojna secesyjna.
Wkrótce więzienia obu stron konfliktu zapełniły się jeńcami wojennymi; zaczęto więc tworzyć dla nich specjalne obozy. Szczególnie złą sławą okrył się jeden z nich. Budowę więzienia o nazwie Camp Sumter rozpoczęto w grudniu 1863 r. w południowo-wschodniej części stanu Georgia, przy stacji kolejowej Andersonville. Pierwsi unioniści trafili do niego w marcu 1864 r. W ciągu niespełna siedmiu miesięcy istnienia Andersonville (bo pod tym mianem Camp Sumter przeszedł do historii) stało się symbolem złego traktowania żołnierzy Unii przez secesjonistów – już we wrześniu z powodu gwałtownego pogorszenia się warunków życia i dramatycznie wzrastającej śmiertelności osadzonych, masowo ewakuowano ich do innych obozów. Po wygranej przez Północ wojnie ukazało się 250 wspomnień i książek, których autorzy, zazwyczaj byli więźniowie, dokumentowali obozowe życie tak, jak je zapamiętali.
Boże dopomóż
Już sama podróż jeńców z pola bitwy do więzienia odbywała się nierzadko w fatalnych warunkach.