Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Bitwa o wikarówkę

Do rozpędzenia demonstrantów ZOMO użyło miotaczy gazów łzawiących. Do rozpędzenia demonstrantów ZOMO użyło miotaczy gazów łzawiących. Z archiw. Janusza Jakubowa / Archiwum prywatne
Był koniec maja 1966 r. Zwarte oddziały Milicji Obywatelskiej, ściągnięte aż z trzech województw, brutalnie spacyfikowały mieszkańców Brzegu na Opolszczyźnie. Powód? Stanęli w obronie kościelnego mienia.
Ksiądz Kazimierz Makarski.  To m.in. w jego obronie stanęli mieszkańcy Brzegu.Z archiw. Janusza Jakubowa/Archiwum prywatne Ksiądz Kazimierz Makarski. To m.in. w jego obronie stanęli mieszkańcy Brzegu.

W PRL trwały ostatnie przygotowania do uroczystych obchodów tysiąclecia państwa polskiego (966–1966 r.). Ta rocznica rodziła kolejne konflikty na linii państwo–Kościół katolicki. Dla obu stron obchody Milenium były swoistą próbą sił. Władze nie szczędziły sił i środków, żeby nadać obchodom świecki charakter. Chodziło o odciągnięcie obywateli od uroczystości organizowanych w kościołach. Cały aparat państwa został zaangażowany w tę akcję. Ale szybko się okazało, że akademie, spotkania z tzw. ciekawymi ludźmi, koncerty, a nawet mecze piłkarskie, organizowane w czasie uroczystości kościelnych, nie są w stanie zakłócić przebiegu obchodów religijnych.

W tej sytuacji władza postanowiła sięgnąć po inne rozwiązania. W teren ruszyli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Przeprowadzili tysiące tzw. rozmów ostrzegawczych. Jednak podstawowym narzędziem w tej walce miały być przepisy ustawy z 1959 r., które nakładały na Kościół ogromne zobowiązania podatkowe za użytkowanie budynków, które nie służyły bezpośrednio kultowi religijnemu. Nagle okazało się, że na niemal każdej plebanii ciążą wieloletnie zaległości, których uregulowanie przekracza możliwości finansowe parafii.

W najgorszej sytuacji byli proboszczowie działający w parafiach ulokowanych na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Tam, zdaniem administracji, wszystkie zajmowane przez duchownych budynki były własnością państwa i dalsze ich użytkowanie uzależniano od podpisania umów dzierżawnych, co powodowało kolejne zobowiązania finansowe i całkowicie uzależniało proboszczów od lokalnej władzy. Takie postawienie sprawy wywołało ostry protest biskupów. Arcybiskup wrocławski kardynał Bolesław Kominek wprost zabronił podpisywania takich umów. Jednak wielu duchownych szło na ciche kompromisy z władzą. Za cenę łagodniejszego potraktowania przez wydziały finansowe rezygnowali z organizowania wyjazdów parafian na centralne uroczystości milenijne 3 maja w Częstochowie.

Polityka 23.2011 (2810) z dnia 30.05.2011; Historia; s. 56
Reklama