Królewskie kłopoty z niesfornym siostrzeńcem
Ostatnia wojna z Zakonem Krzyżackim
Upłynęło ponad sto lat od bitwy pod Grunwaldem (15 lipca 1410 r.) i 45 lat od drugiego pokoju toruńskiego (1466 r.), a Prusy Zakonne nadal usiłowały doprowadzić do rewizji traktatu, czyli wydarcia Polsce Prus Królewskich i uchylenia się od hołdu na rzecz polskiego króla. Pierwsze reakcje na kandydaturę Albrechta Hohenzollerna były w Krakowie raczej pozytywne. Wydawało się, że nie jest to zła propozycja dla Polski: nowy mistrz krzyżacki pochodził z Ansbachu w odległej Frankonii i był jednym z 18 dzieci margrabiego brandenburskiego Fryderyka i Zofii Jagiellonki, siostry króla polskiego. Zygmunt Jagiellon był zatem wujem Albrechta. Wpływowy doradca finansowy Jodok Ludwik Decjusz pisał, że „wszyscy przyjęli z zadowoleniem jego [Albrechta] wybór, zarówno dlatego, iż pochodził ze znakomitej rodziny i mógłby kiedyś walczyć z wrogami religii chrześcijańskiej, co jest przecież zadaniem Zakonu, i że po matce wywodził się z królów polskich, co zdaniem wielu miało się przyczynić do utrwalenia pokoju”.
Bystry, oczytany
W chwili wyboru Hohenzollern miał ledwie 21 lat, więc na dworze wawelskim liczono, że minie trochę czasu, nim się młodzian oswoi z wielką polityką. Ale obycie w świecie polityki i wojen Albrecht zdążył już nabyć, uczestnicząc w wyprawie wojennej do Italii u boku cesarza Maksymiliana I. Nie przekroczył co prawda progu wyższej uczelni i słabo znał łacinę, ale nadrabiał to oczytaniem. Jego bystrość umysłu, przedsiębiorczość, ambicję i wytrwałość podkreślają zgodnie historycy polscy, jak najwybitniejszy badacz tych spraw Marian Biskup, czy też biografowie niemieccy, Erich Joachim i Walther Hubatsch.