W Rosji pucz Janajewa – wiceprezydenta ZSRR i członka Biura Politycznego KC KPZR – wsparli przedstawiciele konserwy partyjnej oraz wysocy dowódcy wojska, KGB i MSW. Chcieli powrotu autorytarnej władzy i sprzeciwiali się rozpadowi ZSRR na niepodległe republiki. Prezydenta Michaiła Gorbaczowa, ponoć chorego, internowano na Krymie. Ale społeczeństwo, mające za sobą kilka lat polityki pierestrojki i głasnosti (przebudowy i jawności), wystąpiło, i to czynnie, przeciwko puczystom, nie podporządkowała się im też cała armia. Historyczną szansę wykorzystał Borys Jelcyn, organizując opór i po 70 godzinach aresztując przywódców puczu. Jak odbierano te wydarzenia w Polsce?
– 19 sierpnia, gdzieś przed piątą, w obozowisku na Hali Gąsienicowej, w radiu we francuskiej stacji usłyszałem, że obalono Gorbaczowa – wspomina płk Zbigniew Skoczylas, były komandos i alpinista, który w MSW organizował pierwsze Biuro ds. Uchodźców. – Natychmiast połączyłem się ze służbą dyżurną, ale ta o niczym nie wiedziała. Poprosiłem o połączenie z ministrem [spraw wewnętrznych] Majewskim.
Henryk Majewski wspomina, że telefon spod Tatr uświadomił mu, że niebawem może pojawić się problem z ok. 115 tys. obywateli ZSRR, handlujących co dnia na polskich bazarach. Jeśli ZSRR zamknie granicę, staną się uchodźcami. Natychmiast, wiadomością o puczu, obudził premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego.
– O puczu dowiedziałem się od prof. Jana Widackiego, wiceministra spraw wewnętrznych, który usłyszał o tym w serwisie Trójki – wspomina prof. Jerzy Konieczny, wtedy zastępca szefa UOP.