To była pierwsza wojenna wizyta w rządowych budynkach przy ul. Whitehall w Londynie. W listopadzie 1939 r. naczelny wódz gen. Władysław Sikorski spotkał się z Williamem Strangiem, doradcą premiera do spraw zagranicznych. Właśnie bankrutowała brytyjska polityka appeasementu (ang. polityka ustępstw, prowadzona przez rząd Neville’a Chamberlaina), a Strang od początku był sceptyczny wobec negocjacji z Hitlerem. Teraz Anglicy czuli przez skórę, że Hitler uderzy na Wyspy. Sikorski powoli zaczynał stawać się im bliski.
Wcześniej premier polskiego rządu na uchodźstwie spotkał się w Paryżu z prezydentem Czechosłowacji Edwardem Beneszem. Po raz kolejny rozważali, żeby podbite przez Hitlera i Stalina małe państwa, których rządy chroniły się na Zachodzie, stworzyły silną federację. Bliski związek z imperium podniósłby znaczenie unii. Można domniemywać, że w trakcie rozmowy Sikorskiego ze Strangiem generał zasugerował, by liderem ewentualnej federacji uczynić kogoś z królewskiej rodziny, na przykład księcia Jerzego, diuka Kentu.
Dlaczego Windsor? W XIX-wiecznej Europie kilka państw zgłaszało się do Anglików z uprzejmą prośbą o objęcie tronu. C.B. Fry, gracz w krykieta, omal nie został królem Albanii, lord Rothermere został zaproszony na tron węgierski, zaproszenie nadeszło także z Bułgarii. Więc nie byłaby to żadna fanaberia.
Źródła historyczne potwierdzają, że po wybuchu II wojny światowej rozważano utworzenie środkowoeuropejskiej federacji. Czy reszta to political fiction? Niekoniecznie. Lord Nicholas Bethell, brytyjski polityk parający się historią, cytuje notatkę Foreign Office z listopada 1939 r.: „Sikorski wydaje się być zainteresowany widocznym i symbolicznym związkiem między Czechosłowacją i Polską w formie monarchii. Kandydatem na króla jest diuk Kentu”.