Waldemar Kuczyński, działacz opozycyjny i solidarnościowy, tak opisał w swoim dzienniku pierwsze dni zjazdu: „Często widać podnieconych delegatów podbiegających do mikrofonu i machających mandatami, by zabrać głos w trybie nagłym. Ta sala żyje wolnością, młodą; więc zapalczywą i nieuregulowaną. Ta sala ma przekonanie, że tu tylko ona jest suwerenem i tylko ona stanowi o regułach obrad. (...) Zjazd nie uznaje autorytetów i dominacji. (...) Ta sala nadaje działaczom autorytet i go odbiera. Boleśnie doświadczy tego na sobie sam Lech Wałęsa”.
Przygotowania do I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ Solidarność ruszyły w kwietniu 1981 r. Trzy miesiące później rozpoczęła się kampania wyborcza. We wszystkich 38 regionach odbyły się walne zebrania delegatów, podczas których wyłoniono uczestników przyszłego zjazdu. Zgodnie z przyjętą wcześniej ordynacją jeden mandat przypadał na 10 tys. członków; łącznie na zjazd wydelegowano 896 działaczy.
Obrady rozpoczęły się 5 września 1981 r. w gdańskiej hali sportowej Olivia od mszy z udziałem prymasa Józefa Glempa. Był to jeden z niewielu obiektów zdolnych pomieścić blisko 3 tys. delegatów, gości i pracowników obsługi. „Ławki dla gości zjazdu mieszczą się na bocznym balkonie – pisał „Tygodnik Solidarność”. – Spojrzeniem można ogarnąć całą salę obrad. Geometria prostokątnych sektorów rozbija geografię Polski. Dolny Śląsk blisko Mazowsza, Białystok sąsiaduje ze Szczecinem. Twarze znane i nieznane, spotykane podczas strajku w stoczni, widziane w kopalniach Jastrzębia, zapamiętane z lubelskiej wszechnicy nauczycielskiej. (...) Tu jest cała Polska”.
Zasiadający na sali delegaci tworzyli bez wątpienia nową elitę związku. Na tle ogółu populacji wyróżniali się przede wszystkim wiekiem i wykształceniem.