Mitra miał perskie spodnie, płaszcz i frygijską czapkę, przypominającą trochę czapki krasnali, i podobnie jak one – lubił podziemia. Ale to jedyne podobieństwa do bajkowych ludzików, bo był potężnym bóstwem utożsamianym ze Słońcem. Z ikonografii wiemy, że własnoręcznie złapał byka, zaniósł go do jaskini i złożył w ofierze. Ten rytualny akt zawsze wyglądał tak samo – bóg unosił łeb zwierzęcia, trzymając go za nozdrza i wbijał sztylet w jego szyję, spływającą krew z rany zlizywał pies i wąż, skorpion zbliżał się do jąder byka, a z ogona ofiary wyrastały kłosy.
Scena ta zwana tauroktonią (łac. tauroctonium) to ikona mitraizmu i najczęstsze znalezisko z nim związane, ale zarówno jej interpretację, jak i genezę całego kultu Mitry zasnuwa mgła tajemnicy. Trochę pomogli ją rozwiać polscy archeolodzy z Uniwersytetu
Warszawskiego, dzięki odkryciu mitreum w syryjskim Hawarte.
Bóg od umów
W XIX w. Franz Cumont, belgijski historyk zajmujący się mitraizmem, powiedział, że jego badanie jest jak studiowanie chrześcijaństwa w sytuacji, gdybyśmy dysponowali jedynie Starym Testamentem i średniowiecznymi katedrami.
– Często jesteśmy skazani na domysły, bo nawet jeśli mamy tysiące zabytków, to garść zdawkowych tekstów pochodzi zazwyczaj od nieprzychylnych mitraizmowi chrześcijan i raczej nie ma szans na znalezienie tekstów samych wyznawców – mówi Artur Kaczor, członek misji w Hawarte.
Tymczasem kult Mitry był jednym z najpopularniejszych w początkach pierwszego tysiąclecia kultów misteryjnych.