Od dobrych kilku lat w POLITYCE, „Kulturze i Społeczeństwie”, „Więzi” i w różnych tomach zbiorowych można było czytać artykuły Marcina Zaremby o strachach, traumach i zjawiskach pochodnych w powojennej Polsce. Były to coraz wyraźniej studia prowadzące do większej całości. Autor znany był już ze swej pierwszej książki o tym, jak władze komunistyczne wykorzystywały polski nacjonalizm, aby się ideowo uprawomocnić („Komunizm, legitymizacja, nacjonalizm”, Trio i ISP PAN, Warszawa 2001).
Debiut zebrał pozytywne recenzje, wolno więc było oczekiwać, że następna książka, wydana po dziesięciu z górą latach, utrwali dobre imię Zaremby w młodej polskiej historiografii.
Oczekiwanie to nie zostało zawiedzione. „Wielka Trwoga” – powiedzmy to od razu – jest dziełem wybitnym, znakomicie napisanym, zasługującym na uwagę i krytykę nie tylko specjalistów. Autor dysponuje nienagannym warsztatem historyka życia społecznego. Do najchętniej wykorzystywanych przez niego źródeł, wydających najobfitszy plon, należą prywatne listy zatrzymane i kopiowane przez cenzorów, okresowe sprawozdania komend milicji, urzędów bezpieczeństwa, komitetów partyjnych i władz administracyjnych o sytuacji w podległych im jednostkach terytorialnych, tudzież gazety codzienne z całego kraju – wszystko z pierwszych lat powojennych. Są to źródła wprowadzające badacza w sam gąszcz życia ulicznego i domowego, wiejskiego i leśnego, a także w świat ludzkich trosk, zbiorowych emocji, obaw i lęków. Jest to obecnie najciekawszy bodaj nurt badań historycznych.
Na historyka, który pragnie odtworzyć stan emocjonalny i moralny społeczeństwa w jakimś przekroju czasowym, czyha jednak znana pułapka szkła powiększającego. Będzie on bowiem – tak jak Marcin Zaremba – przez wiele lat cierpliwie wypisywał ze źródeł lub kopiował to wszystko, co pasuje do jego szufladek badawczych – aż ich zawartość wypełni całe pole obserwacji.