Firma Ford Motor Company została założona w 1903 roku. Dwunastu wspólników, łącznie z Henrym Fordem, zainwestowało niebagatelną kwotę 28 tys. dolarów, która ledwie wystarczyła na zbudowanie pierwszego auta kompanii – Forda Model A. Mały, malowany wyłącznie na kolor czerwony samochodzik, z dwoma typami nadwozia (dwu lub czteroosobowym), z silnikiem o mocy 8 koni mechanicznych. Pewien dentysta z Chicago, który przeszedł do historii motoryzacji jako pierwszy nabywca Modelu A, mógł pędzić w swoim aucie z zawrotną prędkością 45 kilometrów na godzinę. Auto w swojej podstawowej wersji kosztowało 750 dolarów. Jego umiarkowany sukces pozwolił na rozpoczęcie produkcji kolejnych automobili. Zanim rozpoczęto produkcję słynnego Modelu T, w zakładach Forda opracowano jeszcze pięć innych konstrukcji, z najbardziej udanym Modelem N na czele. Każdy następny samochód budowano w coraz większej liczbie egzemplarzy, a jednostkowa cena spadała (Model N, wyprodukowany w 7 tys. egzemplarzy, kosztował zaledwie 600 dolarów).
Wyjątkiem okazał się Ford Model K z 1906 r., wyposażony w sześciocylindrowy motor, luksusowy, drogi (kosztował od 2,5 do 3 tys. ówczesnych dolarów, co dziś daje ekwiwalent od 65 do 78 tys. dolarów!) i niesłychanie awaryjny. Alexander Malcomson, wspólnik forsujący koncepcję produkcji luksusowych aut dla bogaczy, po rynkowej porażce Modelu K odszedł z firmy, umożliwiając Fordowi przejęcie większości udziałów.
Samochód, traktor, młockarnia
Henry Ford, mądrzejszy o kolejne doświadczenie, zaprojektował następny samochód zupełnie inaczej. Maszyna miała być prosta, wykonana z najlepszych jakościowo materiałów, niezawodna i tania. Specjalne podwozie miało zapewnić użytkownikom możliwość pokonywania wiejskich, nieutwardzonych dróg. Zamontowanie na tylnej osi dużych, metalowych kół zamieniało nowego forda w rolniczy ciągnik; przewidziano też możliwość użycia go, po założeniu pasa transmisyjnego, jako napędu maszyn rolniczych.
Zamiarem Henry’ego Forda było stworzenie jak najtańszego, solidnego, dostępnego dla masowego odbiorcy uniwersalnego pojazdu (fordy Model T budowano z wieloma rodzajami nadwozia), jak powiedzielibyśmy dziś – jak najbardziej przyjaznego dla użytkownika. Model T przeszedł do historii motoryzacji jako pierwszy, do którego produkowano... części zamienne. W razie awarii, zamiast szukać kowala, który z lepszym lub gorszym skutkiem mógł wykonać uszkodzony element, wystarczyło po prostu udać się do sklepu z narzędziami i wybierając z katalogu potrzebną część, zamówić ją u producenta. Niemal trzylitrowy silnik o mocy 20 koni mechanicznych i dwubiegowa skrzynia pozwalały rozpędzić auto do 70 km na godzinę; szprychowe koła wykonano z drewna, a paliwo do gaźnika doprowadzono grawitacyjnie, co często powodowało zatrzymanie samochodu w trakcie jazdy pod górę.
Praca na taśmie
Jednak największego przełomu twórcy Modelu T dokonali nie w dziedzinie projektowania, lecz masowej produkcji. Rewolucyjnym rozwiązaniem, którego skutki wykraczały daleko poza motoryzację, okazało się zastosowanie produkcji na taśmie montażowej.
Pierwsza linia produkcyjna w przemyśle motoryzacyjnym powstała w 1901 r. w zakładach Olds Motor Vehicle Company. Jednak firmowa legenda głosi, że pomysł na zastosowanie taśmy montażowej narodził się w głowie współpracownika Forda William „Pa” Klanna, w trakcie jego wizyty w... rzeźni, gdzie wiszące na hakach rozczłonkowane tusze przesuwały się automatycznie pomiędzy stanowiskami rzeźników. Prace nad stworzeniem własnej linii montażowej trwały siedem lat – oryginalnym względem patentu Oldsa rozwiązaniem było zastosowanie przez Forda przenośników taśmowych. Pierwsza linia produkcyjna w zakładach Forda, uruchomiona 1 grudnia 1913 roku, okazała się gigantycznym sukcesem. Dzięki niej cena Modelu T spadła z 800 do około 300 dolarów. Po osiągnieciu szczytowej wydajności jedno auto montowano w 93 minuty!
Globalny sukces Henry’ego Forda
Oczywiście, takie rozwiązanie całkowicie zmieniło stosunki pracy w fabrykach. Taśma produkcyjna wymusiła zmianę tempa produkcji. Funkcję pracownika ograniczono do mechanicznego wykonywania kilku prostych czynności. Sam proces produkcji - nawet bardzo skomplikowanych urządzeń - uproszczono tak bardzo, że po krótkim przeszkoleniu mógł w nim brać udział niemal każdy (na przykład nieznający języka i pozbawiony kwalifikacji emigrant z Europy Środkowej). Pogorszyły się warunki pracy – zwiększył się hałas, liczba wypadków, przemęczenie spowodowane koniecznością utrzymania stałej uwagi i „dogonienia” taśmy, zmniejszyła się rola „arystokracji robotniczej”.
Jednak taśma montażowa dawała nowoczesnemu przemysłowi olbrzymią przewagę. Doprowadziła do spadku cen, ale i podniesienia wynagrodzeń – w zakładach Forda zarobki robotnika wzrosło z 2,5 do 5 dolarów dziennie (choć krytycy Forda utrzymują, że podwyżki miały przede wszystkim zatrzymać szkodliwą dla zakładów rotację pracowników). W 1914 roku pracujący przy taśmie robotnik mógł kupić wytwarzany przez siebie Model T za 4-miesięczną pensję.
Wreszcie - taśma montażowa dała Ameryce przewagę, dzięki której potencjał przemysłowy USA zdecydował o zwycięstwie aliantów w II wojnie światowej, zaś później zapewnił Stanom Zjednoczonym długoletnią supremację w gospodarce światowej.
Sam Model T, „dostępny w każdym kolorze, jeśli był to kolor czarny”, niezwykle popularny w Ameryce i eksportowany na cały świat, okazał się największym sukcesem zakładów Forda. Do 1927 roku, kiedy zakończono jego produkcję, zbudowano ponad 15 milionów egzemplarzy – rekord pobity dopiero przez niemieckiego „Garbusa”.