Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Dobrze wychowany

Gustáv Husák: kat i ofiara komunizmu

Gustav Husak wita Leonida Breżniewa w Pradze, 5 maja 1970 r. Gustav Husak wita Leonida Breżniewa w Pradze, 5 maja 1970 r. CTK / PAP
Zmarł w Bratysławie na wpół zapomniany i osamotniony. Przed śmiercią – on, ateista przez całe życie – poprosił o wizytę księdza i przyjął ostatnie sakramenty. Gustáv Husák. Kat i ofiara komunistycznego eksperymentu w jednej osobie.
Husak (pierwszy z prawej) podczas eleganckiego przekazania władzy na zamku praskim - 10 grudnia 1989 r. Czwarty z prawej stoi Vaclav Klaus.CTK/PAP Husak (pierwszy z prawej) podczas eleganckiego przekazania władzy na zamku praskim - 10 grudnia 1989 r. Czwarty z prawej stoi Vaclav Klaus.
Husak (w środku) w czasie wizyty w NRD w 1971 r. Po lewej Honecker, po prawej Ulbricht.Bundesarchiv/Wikipedia Husak (w środku) w czasie wizyty w NRD w 1971 r. Po lewej Honecker, po prawej Ulbricht.

Od dziecka był ambitny. Inteligentny, oczytany, dobrze wychowany. Jeden z jego kolegów opowiadał po latach, że na początku szkoły podstawowej wizytował ich klasę biskup i w żartobliwej rozmowie mówił chłopcom, że jak będą dużo pracować, uczyć się i modlić, to każdy z nich może kiedyś zostać biskupem. Mały Gustáv wzbudził konsternację nauczyciela, bo zapytał: A co trzeba zrobić, żeby zostać papieżem?

Przyszły szef partii komunistycznej i prezydent Czechosłowacji urodził się 10 stycznia 1913 r. w Dubravce, wsi graniczącej z Bratysławą (dzisiaj to jedno z blokowisk stolicy Słowacji). Pochodził z dramatycznie biednej rodziny. Szczęście małego Husáka polegało na tym, że wyróżniał się inteligencją. Zarówno miejscowy nauczyciel, jak i proboszcz starali się mu pomóc. Do szkoły powszechnej, do gimnazjum i na studia prawnicze chodził w Bratysławie. Mając 16 lat wstąpił do młodzieżówki komunistycznej, a w trzy lata później do partii. Był klasycznym typem tzw. salonowego komunisty. Do komunizmu doszedł przez literaturę i młodzieńczy entuzjazm. Miał naturę aktywisty, jeździł po Słowacji z zadaniem pozyskiwania młodzieży ze starszych klas gimnazjalnych. W 1938 r. skończył studia i rozpoczął aplikację adwokacką. Podczas wojny, w okresie Państwa Słowackiego, udało mu się znaleźć lukratywną posadę sekretarza wykonawczego (kierownika biura) Związku Przedsiębiorców Transportowych Słowacji.

Choć Słowacja uczestniczyła w wojnie, biorąc u boku Niemiec przez kilka dni udział w działaniach przeciwko Polsce w 1939 r. i od czerwca 1941 r. na froncie wschodnim, to ten udział praktycznie aż do połowy 1944 r. – poza ograniczonym kontyngentem wojskowym wysłanym do Rosji – ograniczał się do integracji gospodarczej z III Rzeszą, a jej obywatele żyli spokojnie, jak na wyspie pośrodku szalejącej w Europie wojny (ku zazdrości np. wygłodniałych wiedeńczyków). Partia komunistyczna nie była szczególnie aktywna. Kiedy w 1943 r. władze aresztowały jej kierownictwo i emisariusze z Moskwy tworzyli nowy komitet centralny, sięgnięto po Gustáva Husáka, działacza średniego szczebla.

Wojenna Bratysława miała kameralny charakter. W elicie nowego i niedużego państwa wszyscy się znali. Komunizujący prawnik Husák grywał w brydża przy winie z faszyzującym ministrem spraw wewnętrznych Machem. Najlepszy przyjaciel Husáka, poeta i komunista Laco Novomesky (też członek KC), był szwagrem szefa Służby Bezpieczeństwa. Kiedy na początku 1943 r. Niemcy – po odkryciu grobów w Katyniu – zażądali od swoich satelitów, aby zorganizowali wyjazdy delegacji na miejsce zbrodni, minister Alexander Mach wpadł na pomysł włączenia do niej Husáka. Gdy ten prosił o zwolnienie z tego obowiązku, Mach miał mu odpowiedzieć: Jedź, żebyś wiedział, do czego prowadzi to twoje komunizowanie, a jeżeli będziesz się opierał, to polecę bezpiece, żeby zamknęła cię za działalność antypaństwową. Husák pojechał. (Niektóre źródła mówią, że grupa, w której był, została zawieziona do Winnicy, gdzie również odkryto masowe groby).

Latem 1944 r., w obliczu widocznej już klęski Niemiec, grupa wyższych oficerów słowackich zorganizowała spisek, mający na celu zmianę frontu przez Słowację i przejście na stronę aliantów. Wojskowi zaproponowali komunistom wspólne przygotowania do przewrotu (by uzyskać poparcie zbliżającej się Armii Czerwonej). Również Husák był w to zaangażowany. Jednak powstania nie udało się zorganizować zgodnie z planami. Od lipca 1944 r. armia sowiecka zrzucała na teren Słowacji grupy dywersyjne, które prowadziły niszczycielskie akcje. Jedna z nich doprowadziła do kontrdziałań niemieckich i decyzji o obsadzeniu Słowacji przez Wehrmacht. Z tą chwilą cały zamysł przewrotu stracił sens. W Bańskiej Bystrzycy ogłoszono powstanie i symbolicznie podporządkowano się rządowi na emigracji w Londynie, by zamanifestować udział Słowaków w koalicji antyhitlerowskiej, ale strategiczno-wojskowego znaczenia to już nie miało. W powstaniu wzięło udział ok. 40–45 tys. żołnierzy armii słowackiej i ok. 10–15 tys. ochotników partyzantów. Niemcy potrzebowali kilku tygodni na zebranie sił, co dało powstaniu i miastu Bańska Bystrzyca szansę na ok. 4 tygodni wolnego życia politycznego i kulturalnego.

Gustáv Husák był w tym czasie jednym z przywódców powstania. Inteligentnie i energicznie prowadził działalność polityczną: wydawał manifesty, organizował zjazdy założycielskie itd. Analizując wystąpienia Husáka z tamtego okresu, widzimy, że jest on wówczas niewątpliwie słowackim patriotą, ale także zwolennikiem słowackiej republiki radzieckiej, który hasła odbudowy przedwojennej Czechosłowacji traktuje jak swego rodzaju polityczny kamuflaż. W końcu października powstanie zostało stłumione.

Po przejściu frontu w 1945 r. dla Gustáva Husáka rozpoczął się nowy okres w życiu. Został członkiem, a później przewodniczącym kilkuosobowego tzw. Korpusu Pełnomocników, zarządzającego Słowacją z nominacji władz ogólnoczechosłowackich. Ze względów politycznych rząd w Pradze musiał pokazać jakąś odrębność Słowacji; z drugiej zaś strony potrzebował narzędzia do spacyfikowania Słowaków, gdzie w wyborach 1946 r. – w odróżnieniu od Czech – nie wygrali komuniści, ale Partia Demokratyczna. Relacje z tamtej doby podkreślają kulturę osobistą i inteligencję Husáka. Nie zmienia to faktu, że w postępowaniu z niekomunistami nie miał skrupułów.

W 1950 r. dosięgły go walki frakcyjne i spory z przeszłości. Władzę w kraju przejmowała nowa ekipa z Viliamem Szirokym, który został szefem partii w Słowacji. Zgodnie z oficjalną wizją historii, Sziroky wykreślił powstanie słowackie z narodowego panteonu. Uznano je – zgodnie z duchem czasu – za burżuazyjno-nacjonalistyczną próbę restytucji kapitalizmu. Działaczy komunistycznych zaangażowanych w nie uznano za agentów i imperialistycznych sługusów. Husák został wyrzucony ze wszystkich zajmowanych stanowisk, a po kilku miesiącach aresztowany. Poddano go niezwykle ciężkiemu śledztwu. Był bity i upokarzany. Nie umiemy ocenić wpływu więzienia na jego psychikę, ale niektórzy próbują patrzeć na jego późniejsze postępowanie polityczne przez pryzmat tego doświadczenia. W takich interpretacjach strach miał być podstawowym motorem jego działań. Strach i przekonanie, że lepiej być wśród bijących niż wśród bitych.

W 1954 r. został oficjalnie skazany. A w 1960 r., podczas kolejnego zakrętu politycznego, wypuszczony i po trzech latach zrehabilitowany. Szły nowe czasy, osoba taka jak Husák dobrze nadawała się na nową ikonę: zdeklarowany i zawsze wierny komunista, w czasie wojny próbował walczyć, niesprawiedliwie prześladowany. Zatrudniono go w Bańskiej Bystrzycy z zadaniem napisania „prawdziwej” historii Słowackiego Powstania Narodowego. Zadanie to zrealizował w 1964 r.: oddał do KC grubą (ponad 600 stron), dzisiaj zapomnianą, książkę „Świadectwo o Słowackim Powstaniu Narodowym”. Książka została natychmiast opublikowana przez partyjne Wydawnictwo Literatury Politycznej i stała się jednym z symboli zaczynającej się destalinizacji i tzw. praskiej wiosny, a sam Gustáv Husák (trochę bez własnej decyzji) został wpisany na listę reformatorów. Książka w niewielkim stopniu związana jest z prawdą historyczną, ale poruszana w niej tematyka przywrócenia równości w stosunkach słowacko-czeskich dobrze pasowała do atmosfery tamtej doby. Jako najbardziej znany zwolennik federalizacji Czechosłowacji w kwietniu 1968 r. Husák został wicepremierem.

Inwazja Układu Warszawskiego na Czechosłowację (21 sierpnia 1968 r.) była dla niego zaskoczeniem. Przez pierwsze dni funkcjonował w środowiskach kontestujących okupację działaczy partyjnych. Przygotowywał się nawet do uczestnictwa w zwołanym na 22 sierpnia nadzwyczajnym XIV Zjeździe partii, który przez interwentów został uznany za nielegalny. Zorganizowano mu samochód, żeby mógł pojechać do Pragi. Nie dojechał.

W pierwszych godzinach inwazji interwenci porwali z gmachu KC w Pradze i wywieźli do Moskwy grupę przywódców Czechosłowacji, z szefem partii Alexandrem Dubčekiem i premierem Czernikiem. Tam też znaleźli się kolaboranci, pozyskani przez Rosjan w kierownictwie partii (wśród nich najbardziej znany był Vasil Bilak), oraz tzw. grupa centrowa z prezydentem Ludvikiem Svobodą. W grupie tej, ku zdziwieniu wszystkich, znalazł się Husák, który starał się odgrywać rolę człowieka kompromisu i pragmatyka. Nieznane są szczegóły jego przemiany. Plotki mówią, że został zatrzymany w drodze do Pragi na zjazd przez specjalną grupę partyjno(?)-kagiebowską(?). Efektem „rozmowy na drodze” był jego przyjazd do Moskwy już w nowej roli.

Widoczne było, że cieszy się on tam zaufaniem, a Leonid Breżniew starał się okazywać mu sympatię. Można chyba sformułować hipotezę, że już wówczas kierownictwo sowieckie postawiło na niego. Moskwa wymusiła uznanie Husáka za przywódcę KPCz, w 1975 r. do partyjnego stanowiska dołączył urząd prezydenta Czechosłowacji, a w 1983 r. władze sowieckie nadały mu – jako jedynemu z przywódców w krajach wasalnych – tytuł Bohatera Związku Radzieckiego.

Lata 1969–71 nowe, Husákowskie kierownictwo partii w Czechosłowacji poświęciło na rozliczenie z socjalizmem z ludzką twarzą (hasło reformatorów). Celem była teraz budowa nowego społeczeństwa, które zostanie „uwolnione” na przyszłość od zagrożenia „niewłaściwym myśleniem”. Ta gigantyczna operacja polegać miała na odcięciu ludzi od źródeł informacji (zmasowana indoktrynacja w mediach, programach szkolnych, zakładach pracy i na ulicy, zakaz dostępu do zagranicznej prasy, zakaz wyjazdów zagranicznych, przegląd księgozbiorów bibliotecznych) z jednoczesnym zastraszeniem groźbą zwolnienia z pracy (przestrogą miał być los aktywistów praskiej wiosny).

Za wszystkim stała swoista propozycja korupcyjna: partia zapewni nie najgorszy standard życia i stałe, niskie ceny produktów spożywczych, młode małżeństwa dostaną od państwa mieszkania i pożyczki na zagospodarowanie, starsi za preferencyjną cenę domki weekendowe, możliwość wyjazdu latem do Bułgarii, talony na samochody itp. – ale w zamian żadnej własnej aktywności. Czestimir Cisarz, minister szkolnictwa w 1968 r. i kandydat na prezydenta, uważany za jednego z intelektualnych autorów ideologii socjalizmu z ludzką twarzą, powiedział w latach 90., że wiosną 1969 r. na jakimś przyjęciu Husák, po wypiciu kilku kieliszków koniaku, miał mu powiedzieć: „Posłuchaj, ja was, Czechów, dobrze znam. Jak się wam da najeść, do tego dostaniecie jeszcze to swoje piwo, to sam zobaczysz, jak wszyscy będą szczęśliwi i posłuszni”.

Polskiego czytelnika może zdziwić dystans do Czechów u przywódcy Czechosłowacji. Trzeba pamiętać, że Husák zawsze funkcjonował jako Słowak (co czasem nawet bywa uznawane za alibi dla Czechów). W październiku 1969 r. podczas publicznego wiecu w Pilznie, kiedy jedno ze zdań powiedział odruchowo po słowacku, poprawił się i dodał: „Przepraszam, jeżeli w mojej czeszczyźnie znajdzie się jakiś zwrot słowacki. Uczyłem się czeskiego w mało kulturalnych instytucjach, jakimi są Pankrac czy Ruzynie (praskie więzienia – przyp. aut.); tam nie było profesorów gramatyki i stąd u mnie pewne braki”.

Partia szybko przyjęła w swoje szeregi pół miliona nowych członków, konformistów, a pozostali obywatele musieli zapisać się do Rewolucyjnego Ruchu Związków Zawodowych. Szybko stało się jasne, że każdy musi od czasu do czasu przygotować gazetkę ścienną, przy odbieraniu kluczy do mieszkania trzeba podpisać apel przeciwko rozmieszczeniu amerykańskich rakiet w Europie, a na uniwersytecie, żeby zostać starszym asystentem, trzeba wygłosić na publicznym zebraniu partyjnym referat np. o ubóstwie proletariatu we Francji. Życie społeczne się degenerowało. Tworzoną rzeczywistość nazwano cynicznie normalizacją. Odtąd to słowo stanie się w języku politycznym symbolem działań władzy na rzecz całkowitego ubezwłasnowolnienia społeczeństwa. Dla pełności opisu trzeba jednak dodać, że Gustáv Husák, już po odsunięciu od władzy, miał podobno mawiać do swoich znajomych, że w Czechosłowacji pod jego rządami nie strzelało się do ludzi na ulicach, tak jak w Polsce.

Paradoksalnie, za największych winowajców w czasie normalizacji zostali uznani ludzie z aparatu partyjnego. Musieli potępić swoje zachowanie, skrytykować dubczekowskie kierownictwo partii i przyznać, że dali się oszukać i stracili czujność klasową. Alternatywą były zwolnienia z pracy i praktyczny zakaz publicznego funkcjonowania. Dziennikarze i profesorowie zostawali palaczami lub robotnikami drogowymi, a dziennikarki i wykładowczynie pomocami fryzjerskimi. Osoby aktywne w czasie praskiej wiosny nie miały prawa być wymieniane publicznie nawet w sprawozdaniach z wystaw psów. Dzieci osób wyrzuconych z partii miały formalny zakaz studiowania. Wiadomo, że dla dobra dzieci rodzice są gotowi na wielkie kompromisy. Ludzie decydowali się na upokarzające samokrytyki, a poczucie bólu i wstydu towarzyszyło im później przez całe życie (a i świadomość, że ich oświadczenia istnieją gdzieś w archiwach).

W kraju z 14 mln obywateli, gdzie partia komunistyczna liczyła 1,7 mln członków (w 37-milionowej Polsce w PZPR było do 2,5 mln osób), w latach 1968–71 usunięto i skreślono z listy członków ok. 600 tys. W połowie lat 70. wydawało się, że nie ma miejsca na żaden optymizm. Ale znalazła się grupa ludzi, która postawiła na wartości i ideały: inicjatywa Karta 77, ogłoszona w styczniu 1977 r. (na Słowacji w jej kręgu byli także katolicy z tzw. podziemnego Kościoła). I choć były to nieduże grupy, często osamotnione i bez poparcia, ludzie czasem kontrowersyjni w swoich rozliczeniach z przeszłością (spora ich część była aktywnymi komunistami w latach 50.), nie pozwoliły normalizatorom zapanować do końca nad umysłami obywateli.

Husákowskie kierownictwo dotrwało bez zmian do końca 1989 r., odmładzając się jedynie w ciągu ostatnich dwóch lat o drugą generację, do której należeli m.in. ostatni szef partii Milan Jakesz i szef czechosłowackiego komsomołu Vasil Mohorita.

Kiedy nadeszła Jesień Narodów 1989 r., Husák miał 76 lat; był człowiekiem zmęczonym zaostrzającą się cukrzycą i z dostrzegalnymi objawami sklerozy. Demonstracje rozpoczęte 17 listopada, które przekształciły się w tzw. aksamitną rewolucję, zmusiły go do odejścia z życia publicznego. Podobno miał poczucie, że został już wcześniej spisany na straty przez nowe, gorbaczowowskie, sowieckie kierownictwo, które nie chciało firmować dłużej skostniałego układu politycznego w Czechosłowacji. Również podobno odmówił rozmów na temat siłowego powstrzymania dokonujących się przemian.

Przebieg wydarzeń z listopada i grudnia 1989 r. jest dopiero w trakcie opisywania. Husák był już jednak tylko formalnym i biernym ich uczestnikiem, bo nawet w obozie komunistycznym centrum władzy było poza nim. 10 grudnia 1989 r. powołał nowy rząd („porozumienia narodowego”), na czele z komunistą Marianem Czalfą, w którym większość ministrów nie była już jednak członkami KPCz (np. dzisiejszy prezydent Václav Klaus czy zmarły niedawno Jirzi Dienstbier) i tego samego dnia podał się do dymisji. Prezydentem na jego miejsce 29 grudnia wybrany został, przez stary jeszcze komunistyczny parlament, reprezentant Forum Obywatelskiego Vaclav Havel.

Uczestnicy wydarzeń na praskim zamku 10 grudnia 1989 r. wspominają, że zanim zjawili się u Husáka, dyskutowali po drodze, jak się zachować: czy podać mu rękę na przywitanie? I oto zdziwienie: w sali, gdzie się spotkali, przygotowany był szampan, kanapki, a po części formalnej Husák zaproponował wzniesienie toastu za nowy rząd: „Kazałem coś przygotować, no bo nie wiemy, jak należy oddawać władzę”. Człowiek kulturalny i dobrze wychowany… Zmarł 18 listopada 1991 r.

Polityka 48.2012 (2885) z dnia 28.11.2012; Historia; s. 67
Oryginalny tytuł tekstu: "Dobrze wychowany"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną