Marek Poznański, archeolog i poseł Ruchu Palikota, zapowiada walkę o zwrot dóbr kultury zagrabionych w czasie potopu szwedzkiego. Gdy po rozmowie w ambasadzie usłyszał, że Szwedzi nie traktują roszczeń poważnie, nazwał ich złodziejami „niechcącymi naprawić swoich haniebnych czynów sprzed lat”. W końcu nie tylko zniszczyli Polskę, ale też wywieźli przedmioty ważne dla naszej tożsamości narodowej. Wyliczenia zainicjowane przez Fundację Odbudowy Zniszczeń Dokonanych w Czasie Potopu Szwedzkiego wykazały, że w latach 1655–60 Szwedzi zrównali z ziemią 81 zamków (w tym warszawski Zamek Królewski i rezydencję Wazów – Pałac Kazimierzowski), 136 kościołów, 188 małych miast, 186 wsi.
– Gdy Karol Gustaw stracił nadzieję na zostanie władcą Polski, zaczął traktować Koronę jak ziemię spaloną, a dla Szwedów opływająca w dostatki Polska była jak Eldorado – mówi uczestniczący w projekcie prof. Mirosław Nagielski z Uniwersytetu Warszawskiego. Niszczono, co się dało i wywożono wszystko – zamkowe kolekcje obrazów i militariów, meble, dywany, porcelanę i kominki, archiwa i biblioteki. Z kościołów znikły naczynia liturgiczne, ołtarze, ambony i ornaty. Łupy trafiały na zamek królewski w Sztokholmie, do szwedzkich kościołów oraz do prywatnych siedzib (jak Skokloster feldmarszałka Karola Gustawa Wrangla).
– Dla nas to był szok, bo choć na peryferiach czasami ponosiliśmy klęski, to do 1655 r. rdzeń Korony i stolica nigdy nie były zagrożone i zajęte przez wrogów – mówi historyk.
Wśród łupów znalazł się zrabowany z Fromborka księgozbiór Kopernika, a w nim m.