W Chanii na Krecie stoi kościół św. Mikołaja, zbudowany w średniowieczu przez dominikanów z Wenecji. Turcy w XVII w., przerabiając go na główny meczet miasta, zostawili wieżę, lecz dołożyli potężny minaret z dwoma balkonami. W 1918 r. prawosławni Grecy odzyskali budowlę, ale minaret pozostawili. Taką symbiozę dzwonnicy i minaretu nieczęsto się widzi, nawet jeśli ogranicza się ona tylko do architektury.
Ta koegzystencja musiałaby się podobać profesorowi historii z Princeton Davidowi Cannadine’owi, który napisał właśnie książkę „The Undivided Past: History Beyond Our Differences” (Niepodzielona przeszłość: historia ponad różnicami). Cannadine krytycznie patrzy na pojęcia i tożsamości, którymi uroczyście się posługujemy: religia, naród, klasa społeczna, płeć, rasa i cywilizacja. Wszystkim im nadawaliśmy i nadajemy przesadne znaczenie, gdy w istocie są nie tylko mocno uproszczoną mapą rzeczywistości; często w historii były wynikiem nadinterpretacji danych statystycznych bądź stanowiły wygodny pretekst do wywoływania waśni i wojen.
Przede wszystkim Cannadine’a irytują podziały, jakie wprowadza religia. Już perski prorok Zaratustra głosił, że świat dzieli się według reguł światła i ciemności, a obowiązkiem każdego jest wesprzeć anioły w walce z diabłem. Ta przepaść między prawowitymi a złymi wyraża się niemal w każdej religii. Ewangelista Mateusz zapowiada, że na Sądzie Ostatecznym staną wszystkie narody, a Bóg rozdzieli błogosławionych od przeklętych, których pośle w ogień piekielny. Manichejski, uproszczony podział na rywalizujące wyznania widać co najmniej przez 2 tys. lat; najpierw poganie przeciw chrześcijanom, potem islam przeciw chrześcijaństwu czy katolicy przeciw protestantom. „Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie” brało górę nad przykazaniami miłości i pokoju.