Bajka o Królu Lwie
Waldemar Kuczyński polemizuje z tekstem R. Krasowskiego o Lechu Wałęsie
Stałem blisko Lecha, gdy w stoczni zaczęły się dni jego wielkości, i byłem w centrum wydarzeń, gdy te dni się kończyły. To najbardziej dziś rozsławiony w świecie polityk polski. Ale sława Lecha obejmuje część biografii. Rolę przywódcy Solidarności, ogromnego ruchu społecznego, i rolę współtwórcy porozumienia z władzą przy Okrągłym Stole. O prezydenturze świat milczy. Lech Wałęsa nie był dobrym prezydentem. Dlatego po pięciu latach przegrał, i to z politykiem dawnego ustroju.
Powinniśmy pójść z Lechem
W wydanej 20 lat temu książce „Zwierzenia zausznika” napisałem, że największym błędem kręgu wiązanego z Tadeuszem Mazowieckim było przeciwstawienie się Lechowi w jego parciu do prezydentury. Powinniśmy mu pomóc i uzgodnić sposób dojścia do tego stanowiska. Przeszkodziła nasza o nim wiedza. Wiedzieliśmy, co zauważył też Krasowski, że „nie pasuje do demokracji”, że nie będzie godził się z ograniczeniem swej władzy. Że nie uzna faktu, iż prezydentowi w systemie podziału władz coś wolno, a czegoś nie wolno. A naszym celem było państwo monteskiuszowskie, o władzach wzajemnie się ograniczających. Takie, które Krasowski okpiwa, demokratyczne. Baliśmy się, że swym rozpychaniem wytworzy zamęt, a być może nawet spróbuje przejąć pełnię władzy.
Mieliśmy rację w obawach i myliliśmy się we wnioskach. Trzeba było iść z Lechem i pomagać mu w godzeniu się z działaniem w gorsecie jednej z władz, a nie jedynej. Nie jest mi łatwo polemizować z autorem POLITYKI, bo muszę wrócić do niedobrego okresu w życiu Wałęsy, do chwil, gdy był moim przeciwnikiem, chwilami odbieranym nawet jak wróg mej dopiero co odzyskanej wolności.