Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Pomoc nie całkiem bratnia

Sierpień ’80: kogo władza prosiła o pomoc

Spowiedź robotników podczas mszy na terenie gdańskiej stoczni, 23 sierpnia 1980 r., drugi z lewej Lech Wałęsa, w środku, na drugim planie ks. Henryk Jankowski Spowiedź robotników podczas mszy na terenie gdańskiej stoczni, 23 sierpnia 1980 r., drugi z lewej Lech Wałęsa, w środku, na drugim planie ks. Henryk Jankowski Alan Keler/Sygma / Corbis
W sierpniu 1980 r. zdesperowana władza kilkakrotnie była gotowa skorzystać z niecodziennego pośrednictwa, byle tylko załagodzić nastroje społeczne. Do rozgrywki próbowano wciągnąć najpierw Kościół katolicki, a następnie Waszyngton.
Ambasador USA William Schaufele (z lewej), 1980 r. Na poufnym spotkaniu wiceminister spraw zagranicznych Marian Dobrosielski usiłował wciągnąć Amerykanów w rozmowy z Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym.Grzegorz Rogalski/PAP Ambasador USA William Schaufele (z lewej), 1980 r. Na poufnym spotkaniu wiceminister spraw zagranicznych Marian Dobrosielski usiłował wciągnąć Amerykanów w rozmowy z Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym.

Pierwsza okazja do zaangażowania Kościoła wydarzyła się w Gdańsku już trzeciego dnia strajku, gdy miał on jeszcze lokalny zasięg. Zamknięci w stoczni robotnicy postanowili zorganizować mszę na terenie zakładu. „Nie damy się złamać, postawmy ołtarz przed bramą nr 2 i biskup Kaczmarek odprawi mszę” – zaproponował Lech Wałęsa w sobotę przed południem 16 sierpnia. Władze Trójmiasta szybko dostrzegły szansę wpływu Kościoła na uspokojenie nastrojów. Dyrektor wydziału ds. wyznań w Gdańsku zaprosił telefonicznie biskupa gdańskiego Lecha Kaczmarka oraz biskupa Zygfryda Kowalskiego, sufragana diecezji chełmińskiej (obejmującej Gdynię), do złożenia wizyty wojewodzie gdańskiemu Jerzemu Kołodziejskiemu. Rozmowa odbyła się w gabinecie Kołodziejskiego, a o jej przebiegu informował meldunek operacyjny, przygotowany w Departamencie IV MSW. Wynika z niego, że bp Kaczmarek zachował się jak rzecznik praw strajkujących, dopytywał się o możliwość „załatwienia wniosków i postulatów o charakterze pozaekonomicznym, głównie dotyczących kompleksu praw człowieka. Wyrażał przy tym troskę, by zgłaszane postulaty, jeżeli sprawa ucichnie, nie zostały złożone do lamusa, co by mogło pogłębić frustracje społeczne”. Zapewnił, że gdyby przyszło mu wypowiadać się o bieżącej sytuacji w Gdańsku, „to apelowałby wyłącznie o spokój i zakończenie strajku”. Jednak gdy wojewoda Kołodziejski sondował pomysł odprawienia mszy w stoczniach Gdańska i Gdyni, odpowiedź biskupa była negatywna. Uważał on, że jedynym miejscem do tego odpowiednim jest kościół i tam powinni udać się strajkujący.

W tym czasie stoczniowcy, którzy chcieli, by msza odbyła się na terenie zakładu, nie znając jeszcze stanowiska swojego biskupa, sami udali się do okolicznych parafii.

Polityka 34.2014 (2972) z dnia 19.08.2014; Historia; s. 48
Oryginalny tytuł tekstu: "Pomoc nie całkiem bratnia"
Reklama