W internecie krążą zdjęcia nagrobków z rosyjskich cmentarzy. Na jednych widać płyty z wyrytymi portretami zmarłych z autami w tle, na innych kamienne nagrobki w kształcie mercedesów. Internauci wyśmiewają tę noworuską modę, widząc w niej szczyt kiczu i bezguścia. Tymczasem jej korzeni można się doszukiwać w antycznych pomnikach herosów na rydwanach albo w pradawnym zwyczaju zabierania ze sobą do grobów wozów. W niektórych kulturach członków elit chowano wręcz na wozach zamiast w sarkofagu. Na taki właśnie pochówek natrafili w lipcu w Warcq w Szampanii francuscy archeolodzy.
Ciało zmarłego na przełomie II i I w. p.n.e. Celta leżało na dwukołowym wozie z brązowymi okuciami, dekorowanymi kolorową emalią. Na szyi miał złoty naszyjnik, szaty spinała ozdobna zapinka, a obok leżały nożyce, brzytwa oraz intencjonalnie złamana pochwa miecza. W komnacie grobowej były też kości czterech koni. Pochówek zaskoczył badaczy, bo pochodzi z czasów, gdy inhumacja i zabieranie ze sobą do grobu wozu prawie wyszły już z mody. Ale to właśnie dzięki temu odkrycie w Warcq jest tak obiecujące. – Znalezisko jest wyjątkowe, bo zachowały się drewniane części wozu, zazwyczaj niszczone w stosie pogrzebowym – tłumaczy badacz wozów celtyckich dr Martin Schönfelder z Römisch-Germanisches Zentralmuseum w Mainz. – Dzięki temu będzie można się pokusić o pełną rekonstrukcję wozu. Poza tym mamy też możliwość przebadania kości końskich pod kątem genetycznym oraz morfologicznym, co być może pozwoli ustalić, czy były to zwierzęta zaprzęgowe.