Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

O Litwie, co Polaka nie chciała

Gorzki triumf ministra Becka

Defilada w rocznicę wyzwolenia Wilna, 1933 r. Na trybunie marszałek Józef Piłsudski Defilada w rocznicę wyzwolenia Wilna, 1933 r. Na trybunie marszałek Józef Piłsudski Muzeum Niepodległości w Warszawie
Elity polityczne przedwojennej Litwy były przesiąknięte polonofobią. Ale nasze elity zrobiły wszystko, by ją podsycić, nie potrafiąc zrozumieć, czemu zamiast wspólnie odbudować Rzeczpospolitą, sąsiedzi koniecznie chcą mieć własne państwo.
Państwowa Rada Litewska, tzw. Taryba. W środku siedzi kierujący jej pracami Antanas Smetona.AN Państwowa Rada Litewska, tzw. Taryba. W środku siedzi kierujący jej pracami Antanas Smetona.

Kiedy się kocha Polskę, to Polskę; kiedy Litwę – to Litwę” – zapisał na początku XX w. ksiądz Aleksandras Dambrauskas. Jeden z głównych ideologów litewskiego odrodzenia narodowego uznał, że ktoś czujący związki z Polską nie może być dobrym Litwinem. Pozornie był to zadziwiający wniosek w odniesieniu do nacji, których elity intelektualne co najmniej półtora stulecia wcześniej zlały się w jedną. Zaś język litewski przetrwał jedynie na wsi. Sytuację zmieniły jednak radykalnie reformy uwłaszczeniowe cesarza Rosji Aleksandra II. Chłopi mogli się bogacić i kształcić dzieci. Zazwyczaj posyłali je do seminariów duchownych. Potem młodzi księża wracali na wieś, przywracając w kościołach litewski język i dawne tradycje.

Po nasyceniu stanu duchownego nadszedł czas na inteligencję świecką. Gdy chłopscy synowie kończyli studia, osiedlali się w miastach, tworząc nową, nacjonalistycznie nastawioną elitę. Nie darzyła ona specjalną atencją starej szlachty, a kompleksy wynikłe z posiadania gorszych antenatów współgrały z poczuciem odrębności narodowej. Położenie litewskich nacjonalistów nie przedstawiało się jednak ciekawie, bo na ziemiach przodków często stanowili znikomą mniejszość. Najbardziej bolało ich, że historyczna stolica – Wilno, jak i jego okolice niemal całkowicie się spolonizowały.

Z tych powodów za najgroźniejszego wroga uznano nie rosyjskich urzędników czy carską ochranę, lecz polskich współmieszkańców. Rosjanie odebrali Litwinom tylko wolność, zaś Polacy o mały włos nie sprawili, że ich naród zniknął. A to pozostawało zupełnie niezrozumiałe dla drugiej strony.

Polityka 45.2014 (2983) z dnia 04.11.2014; Historia; s. 71
Oryginalny tytuł tekstu: "O Litwie, co Polaka nie chciała"
Reklama