Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Na tropie Borsuka

Borusewicz – najbardziej poszukiwany człowiek Solidarności

Zdjęcie Borusewicza z akt Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Gdańsku Zdjęcie Borusewicza z akt Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Gdańsku IPN
Zatrzymanie Bogdana Borusewicza przez Służbę Bezpieczeństwa było jej wielkim sukcesem. Jednak wpadka ta nie wynikała bynajmniej ze skuteczności bezpieki.
Bogdan Borusewicz tuż po zatrzymaniu przez Służbę Bezpieczeństwa, styczeń 1986 r. – zdjęcie operacyjne SB, obecnie w posiadaniu Borusewiczarepr. Tomasz Barański/Reporter Bogdan Borusewicz tuż po zatrzymaniu przez Służbę Bezpieczeństwa, styczeń 1986 r. – zdjęcie operacyjne SB, obecnie w posiadaniu Borusewicza

W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Bogdanowi Borusewiczowi (w latach 70. działaczowi KOR i współzałożycielowi Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża) udało się uniknąć zatrzymania. Szczęśliwie wymknął się esbeckiej obławie. Była to historia rodem z filmów akcji: brawurowo uciekający przed funkcjonariuszami Borsuk (jak go popularnie nazywano) i strzelający do niego oficer gdańskiej SB Jan Protasiewicz. Mimo że strzelcem był wyśmienitym, chybił. Jerzy Domski, bezpośredni przełożony Protasiewicza, utrzymuje do dziś, że jego podwładny strzelał jedynie w powietrze. Czy tak było w rzeczywistości? Wydaje się to mało prawdopodobne, ale nie można tego wykluczyć.

W ukryciu

Od chwili ucieczki Borusewicz stał się jednym z najbardziej poszukiwanych działaczy Solidarności. Tym bardziej że organizował gdańskie podziemie (Regionalną Komisję Koordynacyjną), a w 1984 r. wszedł w skład Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej, ogólnopolskiego kierownictwa podziemnej Solidarności. Długo zresztą wymykał się Służbie Bezpieczeństwa. Pomagał mu w tym m.in. prowadzony przez działaczy podziemnej Solidarności w Gdańsku nasłuch częstotliwości milicyjnych i Adam Hodysz, oficer Wydziału Śledczego Komendy Wojewódzkiej MO w Gdańsku, wspierający od lat 70. opozycję.

Nie zapewniało to jednak całkowitego bezpieczeństwa. Zdarzało się, że bezpieka wpadała na trop Borsuka i tylko szczęściu oraz opanowaniu zawdzięczał pozostanie na wolności. Jedna z takich historii miała miejsce w styczniu 1982 r., gdy SB otoczyła dom, w którym się ukrywał. Tak opowiadał o tym Edmundowi Szczesiakowi w książce „Borusewicz. Jak runął mur”: „Otworzyłem okno. Nie zaskrzypiało (…) wszedłem na dach. I natychmiast się położyłem. Leżałem w śniegu.

Polityka 50.2014 (2988) z dnia 09.12.2014; Historia; s. 60
Oryginalny tytuł tekstu: "Na tropie Borsuka"
Reklama