W 2015 r. najważniejszym procesem w naszej części świata będą z pewnością dyplomatyczne zabiegi o ustalenie nowej równowagi sił w Europie Wschodniej i granic suwerenności narodów. A rocznice wielkich konferencji pokojowych będą okazją do poszukiwania historycznych analogii w rozwiązywaniu dzisiejszego kryzysu. Władimir Putin już to robi, mówiąc, że Wielka Karta Pokoju, przyjęta w 1975 r. na zakończenie helsińskiej Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, to wzór partnerskiego traktowania Rosji przez Zachód.
Każdy ład pokojowy ma swoją historię. Henry Kissinger w swojej najnowszej książce „Ład światowy” twierdzi, że ten dzisiejszy opiera się na zasadach ustalonych prawie cztery wieki temu. Po zakończonej remisem 30-letniej wojnie religijnej, której ofiarą padła jedna czwarta ludności Europy Środkowej, architekci pokoju westfalskiego z 1648 r. uznali, że żadna potęga militarna i żadne wyznanie czy system filozoficzny nie są w stanie zdominować kontynentu, więc podstawą trwałego pokoju musi być równowaga sił. Państwa są suwerenne i nikt z zewnątrz nie ma prawa się mieszać w ich sprawy wewnętrzne, ustrojowe i wyznaniowe, a granice są nienaruszalne. I – zdaniem Kissingera – nadal nie ma nic lepszego niż równowaga mocarstw, nawet jeśli jej reguły są wciąż naruszane.
Wieczna kwestia polska
Jednak patrząc z perspektywy Europy Środkowo-Wschodniej, reguły westfalskie tak naprawdę nigdy nie działały. Rosja po wyjściu z „wielkiej smuty” tworzyła własny system – sprzeczny z zasadą poszanowania granic i suwerenności państw. W oparciu o samodzierżawie i imperialne roszczenia prawosławia anektowała tereny Szwecji, Rzeczpospolitej i Turcji. Zasada równowagi sił bardzo szybko doprowadziła do gabinetowych wojen o sukcesję hiszpańską czy polską oraz do napaści wschodzących mocarstw – jak Prusy Fryderyka II – na sąsiadów, dla „zaokrąglenia” granic.