W styczniu 1937 r. Lew Trocki przyjechał do Meksyku. Był wtedy upadłym mitem rewolucji październikowej. Drugim po Leninie najbardziej znanym bolszewikiem na świecie, a jednocześnie postacią najbardziej znienawidzoną przez oficjalny ruch komunistyczny. Zamieszkał w miasteczku Coyoacan na południu aglomeracji Mexico City, w słynnej Błękitnej Willi, udostępnionej mu przez zafascynowaną nim znaną malarkę Fridę Kahlo – w owym czasie komunistkę. Właśnie ona, wraz z mężem, słynnym malarzem Diegiem Riverą, wynegocjowała u prezydenta Meksyku Cardenasa del Rio azyl polityczny dla Trockiego. Zmuszony przez Stalina do opuszczenia ZSRR, przebywał w Turcji, później we Francji (do 1935 r., kiedy władze zdecydowały, że jego pobyt w kraju jest niepożądany) i w Norwegii, ale musiał się wynieść z Oslo, gdzie opinia publiczna nie chciała już dłużej znosić jego obecności (władze zakazały mu opuszczać miejsce zamieszkania i naciskały, aby wyjechał).
Lew Trocki zajmował się w Meksyku – i z tego się utrzymywał – publicystyką polityczną. Pisywał o Rosji i komunizmie. Kapitalistyczna prasa płaciła mu wysokie honoraria. W powszechnej opinii, zwłaszcza w USA, był to człowiek, który obronił rosyjską rewolucję i zapewnił przeżycie państwu sowieckiemu. Lenin był teoretykiem, dał impuls do drugiej rosyjskiej rewolucji w 1917 r., ale za budowniczego państwa sowieckiego uważano Trockiego. On stworzył Armię Czerwoną. On rzucił hasło eksportu rewolucji poza Rosję i ogłosił wojnę przeciw Polsce. Oczywiście wiedziano, że ma krew na rękach, że winien jest śmierci tysięcy chłopów znad Wołgi, mieszkańców Krymu i marynarzy z Kronsztadu; wielu uważało go za amoralnego „potwora rewolucji”, ale nie powstrzymywało to podszytego grozą zainteresowania. Sukcesem stała się w latach 30. jego praca poświęcona historii rewolucji w Rosji. W „Zdradzonej rewolucji” (1936 r.) pisał o ZSRR jako o kraju „zdegenerowanej partyjnej biurokracji” i głosił konieczność dalszej walki o „prawdziwe wyzwolenie proletariatu”. Stworzone przez niego pojęcie „komunistycznej partokracji” weszło do abecadła politologii i socjologii na całym świecie. W 1936 r. – jeszcze w Oslo – Trocki ogłosił powstanie nowej międzynarodowej organizacji, której nadał nazwę Czwarta Międzynarodówka, rzucając w ten sposób rękawicę władzom w Moskwie i Stalinowi. Po przyjeździe do Meksyku awansem zainkasował niezwykle wysoką zaliczkę na konto przyszłej biografii politycznej Stalina – swojego największego wroga. Wedle relacji – co można psychologicznie zrozumieć – Trocki żył obsesją nienawiści do niego. Przede wszystkim dlatego, że Stalin „ukradł” mu dzieło jego życia – zwycięstwo rewolucji bolszewickiej. Słowo „trockizm” stało się jednym z najcięższych oskarżeń o przestępstwo na terenie ZSRR, więc przygotowywana biografia Stalina miała być zemstą Trockiego. Miała politycznie, moralnie i intelektualnie zdyskredytować Stalina w oczach świata.
Nie całą publicystykę Trockiego akceptowano. Nawet na lewicy dyskusyjne były jego twierdzenia, że nie istnieje zasadnicza różnica między III Rzeszą a USA i Wielką Brytanią, ponieważ wszystkie te państwa są kapitalistyczne. Kwestionowano – na przełomie 1939 i 1940 r. – jego artykuły o wojnie sowiecko-fińskiej, w których dowodził, że agresorem są „fińscy kapitaliści”, a Armia Czerwona jedynie pomaga w wyzwoleńczej walce „proletariatowi fińskiemu”.
Stalin nie zapominał uraz ani dawnych rywali. W 1928 r. nie mógł sobie pozwolić na proste zabicie Trockiego. Musiał poprzestać na jego banicji. Otrzymywane meldunki o aktywności Trockiego doprowadzały Stalina do wściekłości. Decyzja o fizycznej rozprawie z nim była logicznym następstwem; oczywiście na gruncie stalinowskiej logiki.
Na rozkaz Moskwy potępiły Trockiego wszystkie partie komunistyczne. Szczególne zadanie, po przyjeździe Trockiego w 1937 r., dostała Meksykańska Partia Komunistyczna. Podczas organizowanych przez nią wieców i pochodów pierwszomajowych pojawiały się hasła zalecające likwidację Trockiego.
Wiosną 1939 r., kiedy Frida Kahlo i Diego Rivera odeszli od trockizmu, Lew Trocki musiał się przeprowadzić do innej, sąsiedniej willi. Władze Meksyku zastosowały wtedy nadzwyczajne środki bezpieczeństwa dla ochrony tego lokatora: willę, gdzie zamieszkał, otoczono wysokim murem, część okien zamurowano, a okoliczne ulice były przez całą dobę patrolowane. Zbudowano specjalny pawilon dla posterunku policji, którego jedynym zadaniem była troska o bezpieczeństwo azylanta. Po próbie ataku na willę Trockiego władze zwiększyły załogę posterunku z pięciu policjantów do 25. Dla Trockiego i jego zwolenników była to ochrona niewystarczająca. W tamtym czasie ideowi trockiści działali głównie wśród radykalnych lewicowych intelektualistów w Nowym Jorku i wśród żydowskich robotników warsztatów odzieżowych w biednych dzielnicach tego miasta. Stamtąd wywodziły się kolejne ekipy „ochroniarzy” – od trzech do ośmiu osób – którzy dobrowolnie, w poczuciu misji, strzegli Trockiego. Mieszkali w samej willi i tworzyli ze „Starym” swego rodzaju komunę.
Nad ranem 24 maja 1940 r. (kiedy światowa opinia publiczna interesowała się przede wszystkim upadkiem Francji) grupa ok. 20 osób z pistoletami maszynowymi napadła na dom Trockiego. Dosłownie posiekano budynek kulami. Napastnicy wdarli się nawet do sypialni małżeństwa Trockich. W ich łóżku znaleziono ślady po ponad dziesięciu pociskach. Troccy (w pokoju obok spał jeszcze ich wnuk) mieli szczęście. Nikomu nic się nie stało: kiedy rozpoczęła się strzelanina, położyli się na podłodze koło łóżka i niezauważeni przetrwali napad. Trzeba dodać, że policja meksykańska nie była pewna, czy całe wydarzenie nie było mistyfikacją zorganizowaną przez samych trockistów. Konsekwencją tego ataku było podwyższenie murów i zbudowanie dookoła domu trzech (sic!) wieżyczek strażniczych.
W czasie kiedy Trocki zamieszkał w Meksyku, w Moskwie odbywały się wielkie procesy polityczne wybitnych komunistów i działaczy sowieckich (pierwszy w sierpniu 1936 r., drugi zaczął się w styczniu 1937 r., trzeci – Bucharina i Jagody – w marcu 1938 r.), które zszokowały świat. Ludzie z samych szczytów sowieckiej elity, symbole ruchu komunistycznego, oskarżeni zostali o zdradę, szpiegostwo i perfidne szkodnictwo. Budowniczowie nowego ładu stali się nagle głównymi wrogami i siłą niszczącą ten ład. Co więcej, ci dotychczasowi bohaterowie komunistycznej idei, „ulubieńcy partii”, publicznie, w świetle reflektorów przyznawali się do wszystkich możliwych nieprawości i zbrodni i obszernie o tym opowiadali. Międzynarodowa opinia publiczna, a lewicowa szczególnie, oniemiała ze zgrozy. Nie umiano sobie wytłumaczyć tego, co się działo na oczach wszystkich w Moskwie.
Oskarżenia dawały się sprowadzić w gruncie rzeczy do jednego: zbrodniczego spisku kierowanego przez Trockiego, który stał się uosobieniem wszelkiego zła. On sam i jego zwolennicy obawiali się, że świat uwierzy w taką wersję historii rewolucji i sowieckiej państwowości, jaką przedstawiano w Moskwie.
W środowisku amerykańskiej lewicy, po części z inspiracji trockistów z Nowego Jorku i samego Lwa Trockiego, powstała idea przeprowadzenia w USA paralelnego śledztwa i quasi-procesu sądowego w tych samych sprawach, które były „rozpatrywane” przez sąd w Moskwie. Taki publiczny paraproces miałby wykazać fałszywość ustaleń i werdyktów wydanych w ZSRR. Trockiści powołali w USA specjalny Komitet do Obrony Lwa Trockiego pod przewodnictwem znanego pedagoga Johna Deweya. W kwietniu 1937 r. podczas sesji w Mexico City przesłuchał on – w zgodzie z wymogami prawa procesowego – Trockiego w kwestiach, o które oskarżano go w procesach moskiewskich. Przesłuchania te – zgodnie z zamierzeniem organizatorów – pokazały, że oskarżenia stawiane w Moskwie były kłamliwe.
Od 1939 r. sowieckie tajne służby – na zlecenie Stalina – przygotowywały zabójstwo Lwa Trockiego. Akcję koordynował zastępca szefa Wydziału Zagranicznego NKWD Paweł Sudopłatow (który dostał ten rozkaz osobiście od Stalina na Kremlu w obecności Berii). NKWD podjęła wieloetapowe i długotrwałe działania przygotowawcze, aby umieścić swoich ludzi w otoczeniu dysydenta. Któryś z wprowadzonych agentów miał wykorzystać sposobny moment i zabić Trockiego.
Wedle dzisiejszej wiedzy do domu Trockiego udało się Sowietom wprowadzić wiosną 1940 r. co najmniej dwóch agentów. Tym, który dokonał morderstwa, był Ramon Mercader. Miał 27 lat, był Hiszpanem wychowanym we Francji. Jego matka, wychowująca go samotnie, była fanatyczną komunistką. W czasie wojny domowej w Hiszpanii, chociaż nie była już młoda, brała udział w walkach. Akceptowała terror przeciwko socjalistom i anarchistom. Związała się z działającym w Hiszpanii funkcjonariuszem sowieckiego wywiadu Nachumem Eitingtonem i sama została informatorem NKWD, składającym relacje o stosunkach wśród hiszpańskiej lewicy. To prawdopodobnie ona namówiła syna, aby również podjął współpracę z sowieckim wywiadem. Już w trakcie wojny domowej w Hiszpanii Ramon Mercader został przerzucony do Związku Sowieckiego na szkolenie wywiadowczo-dywersyjne. Po powrocie do Hiszpanii brał jeszcze jakiś czas udział w walkach jako dywersant na tyłach wojsk Franco, a potem ewakuował się do Francji i podjął studia na Sorbonie.
Eitington specjalizował się w porwaniach i zabójstwach poza terenem ZSRR. Działał głównie wśród rosyjskich emigrantów – intelektualistów pochodzenia żydowskiego. Ocenia się, że udało mu się w tej grupie zwerbować na agentów ok. 40 osób, w tym naukowców zaangażowanych w amerykańskie prace nad produkcją bomby atomowej (po drugiej wojnie światowej już jako generał NKWD był dwukrotnie więziony w ZSRR: w 1951 r. jako uczestnik „spisku syjonistycznego” i w 1953 r. jako „zaufany człowiek Berii”; został wtedy skazany na 12 lat więzienia „za naruszanie socjalistycznej praworządności”). Eitington został bezpośrednim szefem operacji, której celem było zabicie Trockiego.
W Paryżu przebywała w tym czasie Amerykanka z Nowego Jorku Sylvia Ageloff, ideowa wielbicielka Trockiego, która utrzymywała z nim kontakt i ciesząc się jego zaufaniem, wykonywała dla niego prace sekretarskie, redakcyjne i tłumaczeniowe. Nigdy się chyba nie dowiemy, czy Mercader markował uczucie czy też rzeczywiście zakochał się – wzięli ślub. Przedstawił się jej nie swoim prawdziwym nazwiskiem, lecz jako Jacques Mornard, Belg, syn dyplomaty. Małżeństwo dostało polecenie wyjazdu przez USA do Meksyku i pozyskania zaufania Trockiego. Mercader opuścił Europę jako kanadyjski obywatel Frank Jacson. Żonie miał wytłumaczyć, że musi się ukrywać przed służbą wojskową i dlatego posługuje się fałszywym paszportem.
Po raz pierwszy Mercader spotkał się z Trockim – oczywiście za pośrednictwem żony i oczywiście jako kanadyjski trockista Jacson – w maju 1940 r., w kilka dni po ostrzelaniu domu Trockiego. Nie wzbudził początkowo zaufania. Ale był użyteczny: miał auto i był do dyspozycji jako kierowca, a żona gwarantowała, że był „swój”. Aby nawiązać bliższy kontakt z Trockim i mieć pretekst do wejścia do jego gabinetu, przychodził z tekstem artykułu ideologicznego, o którego ocenę prosił Trockiego.
20 sierpnia 1940 r. po południu Mercader przyjechał po raz kolejny do Trockich. Tym razem był sam, ale już w bramie krzyczał do strażników: Czy Sylvia już przyjechała?, stwarzając wrażenie, że jak zwykle umówili się u Trockich na popołudniową herbatę. Przez chwilę rozmawiał z Trockim i jego żoną w ogródku, a następnie nawiązał do swojego artykułu i poszedł z Trockim do gabinetu. Było to wbrew przyjętym zasadom bezpieczeństwa, które zakładały, że Trocki nie może zostać nigdy i z nikim sam na sam. Ale wydawało się, że wszystko odbywa się w gronie przyjaciół. W willi było w tym czasie czterech strażników – dwóch na wieżyczkach obserwacyjnych i dwóch wewnątrz budynku.
Po chwili z gabinetu Trockiego dobiegło długie, głośne wycie. Kiedy obaj strażnicy „wewnętrzni” i żona wbiegli do pokoju, zobaczyli poprzewracane krzesła, plamy krwi w całym pokoju i porozrzucane po podłodze papiery i książki. Zakrwawiony Trocki, bez okularów i z pokiereszowaną twarzą, stał w drzwiach do sąsiedniego pomieszczenia. Kiedy podbiegła do niego żona, powiedział: Zobacz, co mi zrobili – a później: Jacson. Mercader-Jacson stał na środku pokoju z rewolwerem w dłoni, ale też wyglądał na oszołomionego. Jeden ze strażników rzucił się na niego z wściekłością, przewrócił go na ziemię i zaczął metodycznie bić kolbą pistoletu po głowie; wyglądało, że może go nawet zabić. Osłabiony Trocki krzyczał, aby zachować zamachowca przy życiu, by mógł zeznawać – żeby był dowód, że jest przysłany przez GPU (nazwa tajnej policji sowieckiej w czasach, gdy Trocki był jeszcze w ZSRR). Bity Mercader krzyczał: Zmusili mnie do tego, mają moją matkę.
Narzędziem zamachu okazał się młotek do rozbijania lodu, który Mercader wniósł ukryty pod marynarką. W oczekiwaniu na karetkę pogotowia Trocki opowiedział, że walczył z Jacsonem i ugryzł go w rękę. Kiedy wnoszono go na noszach do auta, mówił, że czuje, że tym razem go dopadli, i prosił o opiekę nad żoną. W szpitalu jeszcze żartował z żoną, kiedy golili mu głowę przed operacją trepanacji czaszki: Zobacz, w końcu znaleźliśmy fryzjera – a kiedy rozbierano go przed wjazdem na salę operacyjną i pielęgniarki doszły do bielizny, powiedział do żony: Nie chcę, żeby mnie one rozbierały, zrób to ty. To były jego ostatnie słowa. Po operacji nie wybudził się już i zmarł po 20 godzinach następnego dnia. Czaszka i mózg były uszkodzone zbyt mocno…
Mercader został zatrzymany przez policję jeszcze w domu Trockiego. Eitington czekał w aucie na sąsiedniej ulicy, ale kiedy się zorientował, że Mercader jest aresztowany, odjechał. Mercader nie został zidentyfikowany i podczas procesu przedstawiał się jako Jacques Mornard. Za zabójstwo został skazany na 20 lat więzienia. Karę odsiedział w całości. Na wolność wyszedł 6 maja 1960 r. W 1953 r. ustalono jego prawdziwą tożsamość. Jego żonę Sylvię Ageloff meksykański sąd uwolnił od zarzutu współudziału w morderstwie.
Po wyjściu z więzienia Mercader otrzymał paszport czechosłowacki, który władze z Pragi wydały mu na polecenie z Moskwy i przez Hawanę poleciał do Pragi, gdzie żył jakiś czas. Potem mieszkał w Moskwie, a ostatnie lata spędził na Kubie, gdzie zmarł w 1978 r. Zgodnie z jego życzeniem pochowano go w ojczyźnie komunizmu, w Moskwie. Podobno do końca życia Mercader był przekonanym stalinistą. Jego matka natomiast przyjęła później obywatelstwo kubańskie i mieszkała do śmierci w luksusowych warunkach w Paryżu, jako dożywotnia pracownica ambasady Kuby we Francji.
Bezpośrednio po zamachu na polecenie Stalina nadano Mercaderowi tytuł Bohatera Związku Radzieckiego i odznaczono go Orderem Lenina. Order Lenina odebrała zaocznie matka, a Gwiazdę Bohatera odebrał osobiście w 1961 r. w Moskwie z rąk szefa KGB Aleksandra Szelepina.
Ciało Lwa Trockiego zostało spopielone, a urna złożona na dziedzińcu willi w Coyacan, pod obeliskiem z sierpem i młotem. Rodzina – żona, a później wnuk – z pietyzmem utrzymywała willę dokładnie w tym stanie, w jakim była w momencie zamachu. W pokoju leżały nawet poprzewracane krzesła i porozrzucane książki. Od 1990 r. willa Trockiego jest publicznym muzeum, utrzymywanym przez rząd Meksyku.