Siekierka na kijek
Jak wyglądało przekazywanie reparacji wojennych przez Niemcy?
Przedstawiciele mocarstw, radząc w 1945 r. nad przyszłym kształtem świata, doszli do wniosku, że nie mogą powtórzyć błędu traktatu wersalskiego i nadmiernie obarczyć pokonanego przeciwnika. Wszyscy zgadzali się też, że wielkość reparacji nie może być prostym odszkodowaniem za krzywdy wyrządzone przez Niemcy – te bowiem były tak duże, że żadne państwo nie byłoby w stanie im zadośćuczynić. W efekcie w Jałcie (4–11 lutego 1945 r.) ustalono wysokość reparacji na 20 mld dol. (patrz ramka), a w Poczdamie (17 lipca – 2 sierpnia 1945 r.) doprecyzowano, że reparacje dla ZSRR zostaną „zaspokojone przez wywiezienie odpowiednich przedmiotów ze strefy okupacyjnej sowieckiej oraz przez majątek niemiecki, znajdujący się za granicą”.
Na łasce Moskwy
Z polskiego punktu widzenia kluczowy był punkt porozumienia, w którym ZSRR zobowiązywał się „zaspokoić polskie żądania o odszkodowanie ze swej własnej części odszkodowań”. Tym samym sprawa niemieckich reparacji dla Polski stała się elementem stosunków polsko-radzieckich. Trudno było o gorsze rozwiązanie. Polska z podmiotu, który winien był otrzymać od pokonanych Niemiec należne reparacje, stała się petentem zabiegającym w Moskwie o przekazywanie części majątku wywożonego z Niemiec.
Na kłopoty nie trzeba było długo czekać. Pięć dni po zakończeniu konferencji poczdamskiej do Moskwy wyruszyła delegacja polska z Bolesławem Bierutem na czele. Mało precyzyjny język uchwał poczdamskich należało przekuć w konkretne bilateralne ustalenia. Wszak poza wspomnianymi wyżej reparacjami z radzieckiej strefy okupacyjnej Rosjanom przysługiwało także prawo do 25 proc. sprzętu przemysłowego z zachodnich stref okupacyjnych (z czego 15 proc. miało być przekazane ZSRR w zamian za dostawy żywności i innych produktów).