Historia

Naród z musu

Singapur: fenomenalny 50-latek

Polityczny system Singapuru balansuje na cienkiej granicy między demokracją sterowaną a oświeconym autorytaryzmem. Polityczny system Singapuru balansuje na cienkiej granicy między demokracją sterowaną a oświeconym autorytaryzmem. Gavin Hellier / Getty Images
Mikroskopijny Singapur w ciągu zaledwie 50 lat od ogłoszenia niepodległości wykonał skok z trzeciego do pierwszego świata. Jak do tego doszło?
Polityka
Premier Lee Kwan Yew, 1959 r.Paul Popper/Popperfoto/Getty Images Premier Lee Kwan Yew, 1959 r.

Akuszerem narodzin nowożytnego Singapuru nie był ani zwycięski generał, ani dzielny odkrywca, ale niepozorny urzędnik, uzbrojony jedynie w mapę. W styczniu 1819 r. Thomas Stamford Raffles, dyplomata i pracownik brytyjskiego Colonial Office, przemierzał gęstą dżunglę Półwyspu Malajskiego. Oficjalnie przebywał tam w misji archeologicznej, ale faktycznie chodziło o znalezienie dogodnego miejsca na placówkę handlową dla Kompanii Wschodnioindyjskiej. Dotarłszy na południowy kraniec półwyspu, Raffles dostrzegł wyspę w kształcie diamentu, nazywaną przez miejscowych Pulau Ujong, co oznaczało po prostu koniec ziemi. I od razu się zorientował, że ten, kto założy tam port, zdobędzie kontrolę nad wejściem do cieśniny Malakka, a tym samym nad całym handlem morskim między Indiami i Chinami.

Chiński lew

Wyjątkowe położenie, długa linia brzegowa sprzyjająca dużym statkom o wysokim zanurzeniu oraz dostatek słodkiej wody i zapasów drewna zadecydowały, że Raffles postanowił zająć wyspę bez względu na koszty. Byłby to decydujący krok na drodze ku ustanowieniu Imperium Brytyjskiego jako siły dominującej nad wyspami Archipelagu Malajskiego. Efektem oszustw, wymuszeń i manipulacji, czyli tradycyjnych narzędzi ówczesnej dyplomacji, był traktat, na mocy którego sułtan Johoru (dziś stan w Malezji), nominalny władca tych ziem, zrzekł się władzy nad wyspą i oddał jej terytorium pod zarząd Kompanii Wschodnioindyjskiej.

Nie tracąc czasu, Raffles ustanowił tam wolny port, co oznaczało, że kupcy z całej Azji mogli sprzedawać i kupować dobra, nie płacąc od tych transakcji podatku. Ambicje nowej placówki świetnie odzwierciedlała jej nazwa: zaczerpnięte z sanskrytu słowo Simhapuram oznaczało Miasto Lwa.

Fundamentem nowożytnego Singapuru stała się polityka wolnego handlu, która każdemu dawała prawo do kupna i sprzedaży towarów bez ingerencji rządu. W tych warunkach rodzinne fortuny wyrastały jak grzyby po deszczu. Do miasta zaczęła ściągać ludność z całej Azji i Bliskiego Wschodu, ale przede wszystkim z Chin. Chińczycy szybko stali się dominującą grupą etniczną. Komu brakowało smykałki do handlu, zawsze znalazł zajęcie jako robotnik portowy albo rikszarz. Miasto szybko zyskiwało na znaczeniu, stając się wkrótce głównym ośrodkiem handlowym całej Azji Południowej, co przekonało Imperium Brytyjskie, że warto ustanowić tam kolonię. Ostatecznie 1 kwietnia 1867 r. władzę nad miastem objął mianowany przez Londyn gubernator. Kolejnym impulsem do rozwoju stał się lawinowo rosnący popyt na kauczuk w Europie. Bogaci kupcy z Singapuru zakładali plantacje kauczukowców na Jawie i Półwyspie Malajskim, eksportując całą produkcję na Zachód.

Aż do lat 30. XX w. Singapurczycy byli dumnymi i na ogół lojalnymi obywatelami imperium, któremu – jak sądzili – nic nie jest w stanie zagrozić. Choć agresywna polityka Japonii wywoływała coraz większy niepokój, to większość mieszkańców pokładała nadzieję w potężnych fortyfikacjach i sile niezwyciężonej Royal Navy. Wkroczenie wojsk cesarskich do Korei, a w 1937 r. do Chin, nie pozostawiało wątpliwości co do zaborczych planów Tokio. Japończycy zachłannym okiem patrzyli na Singapur jako na strategiczny port, który zapewni ich flocie kontrolę nad wejściem na Morze Południowochińskie.

Ślub i rozwód z rozsądku

Nic tak nie zachwiało wizerunkiem niezwyciężonego Imperium Brytyjskiego jak wkroczenie armii japońskiej do Singapuru w lutym 1942 r. Winston Churchill w swoich pamiętnikach nazwał moment kapitulacji liczącego ponad 80 tys. żołnierzy garnizonu „największą katastrofą w dziejach naszego kraju”. Do dziś wielu uważa, że był to faktyczny początek końca rządów Londynu w tej części świata. Azjatyccy mieszkańcy miasta po raz pierwszy zobaczyli dumnych Brytyjczyków w roli pokonanych. Obraz białych oficerów pokornie zmierzających do japońskiej niewoli przyniósł nieodwracalny uszczerbek dla ich prestiżu.

Jednak japońska okupacja była traumatycznym doświadczeniem przede wszystkim dla chińskich obywateli miasta. Wojska cesarskie traktowały ich jak piątą kolumnę: podejrzani o działalność antyjapońską trafili do obozów, zmuszani do pracy w nieludzkich warunkach. Tych, którzy nie umarli z przepracowania, czekał długi marsz do dżungli i śmierć przed plutonem egzekucyjnym.

We wrześniu 1945 r., kiedy Japonia skapitulowała, Brytyjczycy myśleli, że wszystko zostanie po staremu. Bardzo się pomylili. Wśród Chińczyków coraz mocniejsze były nastroje nacjonalistyczne. „W głowach ludzi mojego pokolenia, którzy przeżyli okupację, zaszła wielka zmiana. Doszliśmy do wniosku: nie może być tak jak przedtem, mamy takie samo prawo do rządzenia jak Brytyjczycy” – wspominał Lee Kwan Yew, ojciec niepodległości Singapuru i więzień japońskich obozów pracy.

Wyczuwając zmianę nastrojów, Londyn postanowił nieco wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom. Zezwolono m.in. na swobodne rejestrowanie partii politycznych, powołano lokalny parlament. Jak zawsze diabeł tkwił w szczegółach: system głosowania do zgromadzenia prawodawczego przyznawał prawo głosu nielicznej grupie mieszkańców, co stało się źródłem narastającego konfliktu z władzami kolonii. Ostatnią dekadę brytyjskich rządów nad miastem zdominowało więc hasło Merdeka (z malajskiego samorząd albo samodzielność). Kumulowało w sobie gniew wszystkich niezadowolonych i pozbawionych wpływu na wybory lokalnych władz. Jego siłę dostrzegł i wykorzystał wykształcony w Cambridge prawnik chińskiego pochodzenia Lee Kwan Yew, zakładając w 1954 r. Partię Akcji Ludowej. Słabnące władze kolonii były zmuszone do kolejnych ustępstw i rozszerzenia prawa wyborczego. W efekcie Partia Akcji Ludowej odniosła przygniatające zwycięstwo w wyborach w 1959 r., Lee objął stanowisko premiera, co de facto oznaczało koniec brytyjskich rządów nad miastem.

Choć Singapur nie chciał być już częścią Imperium Brytyjskiego, Lee Kwan Yew był przekonany, że w dobie zimnej wojny nie stać wyspy na pełną samodzielność polityczną. Wierzył, że zyska dzięki sojuszowi z Malezją, ważnym graczem w regionie. W oczach premiera gospodarcze i kulturowe związki Singapuru z potężnym sąsiadem z północy stanowiły istotną przeciwwagę dla etnicznych Chińczyków, stanowiących większość mieszkańców. Warunki połączenia z Malezją zostały przegłosowane w referendum w 1962 r. Niemal 73 proc. głosów poparło wejście w skład Federacji Malajskiej na prawach autonomicznego państwa. Singapur zachowywał m.in. kontrolę nad edukacją, prawem pracy, utrzymano równouprawnienie języków angielskiego, chińskiego, malajskiego i tamilskiego.

16 września 1963 r. oficjalnie ogłoszono powstanie Malezji, a Singapur stał się jednym z 14 regionów związkowych. Szybko okazało się jednak, że największym wrogiem dopiero co zawartego małżeństwa był nacjonalizm. Napięcia między muzułmańskimi Malajami a Chińczykami doprowadziły do zamieszek. Na konflikt etniczny nałożyło się polityczne napięcie: rządzące Malezją elity nie widziały powodu, aby przyznawać Singapurowi wyjątkowy status. „Jesteście teraz częścią Malezji. Zachowujcie się, jak przystało na kogoś waszego rozmiaru” – miał usłyszeć Lee Kwan Yew od Tunku Abdul Rahamana, pierwszego premiera Malezji. Rozwód był nieunikniony.

Wyrwanie się z objęć Imperium Brytyjskiego katapultowało Lee Kwana Yew na polityczny Olimp. Jednak kiedy polityka zbliżenia z Malezją zaprowadziła go na manowce i stało się jasne, że Singapur wylądował w objęciach innego regionalnego imperium, premier musiał podjąć najbardziej dramatyczną decyzję w swoim życiu. 9 sierpnia 1965 r. w transmitowanym przez telewizję orędziu do narodu ogłosił, że Singapur nie jest już częścią Malezji. Lee ze ściśniętym gardłem przyznał się do porażki swojej polityki: „Dla mnie jest to chwila cierpienia, bo przez całe życie (…) wierzyłem w jedność naszych narodów, splecionych więzami nie tylko geografii, ale prawdziwego pokrewieństwa”.

Równowaga pod kontrolą

Wolność nie spowodowała bynajmniej spontanicznego wybuchu radości. Dominowała niepewność. Miasto po raz pierwszy w swojej historii było zdane wyłącznie na siebie. W ciągu jednego popołudnia Singapur stał się państwem bez narodu. Od tamtej chwili wszelkie wysiłki podejmowane przez Lee Kwan Yew i jego następców miały jeden zasadniczy cel: połączyć skłócone narodowości w jedno społeczeństwo. Singapur musiał stworzyć nową tożsamość. Ani chińską, ani malajską, ale własną.

Konieczność znalezienia swojej drogi pozwala wyjaśnić, dlaczego jedną z pierwszych decyzji władz niepodległego Singapuru było pozostawienie przed ratuszem pomnika założyciela miasta sir Thomasa Stamforda Rafflesa. Lee Kwan Yew był pragmatykiem: porzucił antykolonialne hasła, ponieważ czuł, że jego kraj bardziej niż ideologii potrzebuje zagranicznego kapitału.

Nie minęły dwa pokolenia, a miasto stało się jednym z najbogatszych i najnowocześniejszych państw świata. W momencie uzyskania pełnej niepodległości w 1965 r. poziom życia większości mieszkańców Singapuru sytuował się na poziomie krajów Afryki Subsaharyjskiej, 30 lat później to miasto-państwo przegoniło Australię. Rząd skutecznie stymulował rozwój, przyciągając zagraniczne inwestycje, utrzymując koszty pracy i podatki na niskim poziomie.

Singapur zwrócił uwagę świata wyjątkowymi osiągnięciami gospodarczymi. Prawdziwie unikatową cechą miasta jest swoista strategia społeczna. Jeszcze w latach 60. rząd rozpoczął program budownictwa publicznego na niespotykaną skalę. W efekcie ośmiu na dziesięciu Singapurczyków mieszka w domach komunalnych. Program ten był przede wszystkim narzędziem wymuszającym integrację wieloetnicznego społeczeństwa. Aby zapobiec tworzeniu etnicznych i religijnych gett, każda dzielnica, a nawet budynek dostosowują się do określonej przez władze proporcji mieszkańców danej narodowości i wyznania. Rząd bardzo pilnuje, aby ustanowiona przez niego równowaga etniczna nie została naruszona. Tak agresywna polityka społeczna spotyka się z krytyką ze strony Zachodu, ale zdaniem władz Singapuru taka jest cena integracji.

Nachalna inżynieria społeczna to tylko pierwsza z wielu spraw, które Singapur załatwia wedle własnych reguł, nie oglądając się na opinie innych. Ze względu na wyjątkowo surowe prawo dotyczące handlu narkotykami do miasta przylgnęła łatka Disneylandu z karą śmierci. W oczach Zachodu obowiązująca tam kara chłosty za wandalizm czy wysokie grzywny m.in. za żucie gumy wciąż kładą się cieniem na wizerunku miasta.

Polityczny system Singapuru jest produktem trwającej 50 lat ewolucji i balansuje na cienkiej granicy między demokracją sterowaną a oświeconym autorytaryzmem. Określeniem, które przylgnęło do ekipy sprawującej na wyspie władzę, jest merytokracja, czyli rządy ludzi wykształconych, prawych i kompetentnych. Według Chenyanga Li i Daniella A. Bella, autorów książki „The East Asian Challenge for Democracy”, wielki wpływ na ustanowienie takiego systemu miała geografia, ponieważ „potrzeba postawienia u władzy ludzi najzdolniejszych jest szczególnie istotna w przypadku małych miast-państw o niezbyt licznej ludności, ograniczonych zasobach surowcowych i potencjalnie wrogo nastawionych sąsiadach”.

Lee Kwan Yew pełnił funkcję premiera przez 31 lat (1959–90), przez kolejnych 21 rządził jako premier-senior i minister-mentor. Przez cały ten czas jego przywództwo nie było kwestionowane. Gospodarcze sukcesy Miasta Lwa bardziej rzucają się w oczy niż ciemne strony systemu, jaki stworzył. Nader często Singapur powoływany jest jako przykład przez tych, którzy twierdzą, że umiarkowany autorytaryzm pozwala lepiej zatroszczyć się o interesy ekonomiczne niż liberalne demokracje Zachodu.

Wybory w Singapurze są demokratyczne i odbywają się regularnie, ale gnębienie przeciwników politycznych procesami i jednomandatowe okręgi wyborcze skutecznie wyrugowały opozycję z parlamentu, pomagając Partii Akcji Ludowej utrzymać się u władzy do dziś. Amerykański pisarz i podróżnik Paul Theroux, który mieszkał w Singapurze przez parę lat, twierdzi, że miasto jest wzorcowym przykładem fasadowej demokracji: „Każdy, kto wyraża się krytycznie na temat rządu, podlega czynnościom prawnym. Zastraszanie, procesy o zniesławienie, wysokie grzywny są na porządku dziennym. Doprowadzeni do bankructwa działacze opozycji egzystują na granicy nędzy. Zagranicznych krytyków deportuje się, a ich wydawców skarży na wielkie kwoty” („Pociąg widmo do Gwiazdy Wschodu”).

System sądowego ścigania krytyków władzy świetnie zadziałał w 2004 r. przy okazji objęcia urzędu premiera przez Lee Hasien Loonga, syna Lee Kwan Yew. Reakcją na komentarze zachodnich mediów, zarzucających rządowi prowadzenie polityki dynastycznej, były pozwy sądowe. Widmo odszkodowań zmusiło redakcje „International Herald Tribune” i „Financial Times” do zamieszczenia przeprosin i wypłaty zadośćuczynienia.

Tu rządzi geografia

Lee Kwan Yew zmarł w maju 2015 r. w wieku 91 lat. „The Economist” napisał w nekrologu, że aby docenić jego osiągnięcia, „nie trzeba wcale spiżowego pomnika, wystarczy przyjechać do Singapuru i rozejrzeć się wokół”. Jego dorobek bywa czasem słusznie krytykowany, ale nie da się zaprzeczyć, że obywatele miasta cieszą się bezpieczeństwem, stabilnością i wysokim poziomem życia, a więc dobrami w tym regionie świata deficytowymi i luksusowymi.

Singapur był i jest dzieckiem geografii, produktem tego wyjątkowego miejsca łączącego dwa morza, dwa oceany i dwie wschodzące potęgi XXI w. Miasto zawsze potrafiło wykorzystać położenie z korzyścią dla siebie. Dziś aż 12 z 14 krajów Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej jest skazanych na dostawy ropy z Bliskiego Wschodu przez wody cieśniny Malakka. Robert D. Kaplan, podróżnik i autor książek o geopolityce Azji Południowo-Wschodniej, stwierdził, że obrazem, który najlepiej definiuje dzisiejszą pozycję Singapuru, jest „widok tłoczących się u wejścia do cieśniny supertankowców i kontenerowców walczących o każdy skrawek wolnej przestrzeni. Tu rządzi geografia. Cały postęp techniczny, jaki dokonał się od starożytności, nie zdołał zmniejszyć uzależnienia światowego handlu od tej drogi wodnej”.

Polityka 36.2015 (3025) z dnia 01.09.2015; Historia; s. 57
Oryginalny tytuł tekstu: "Naród z musu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną